Pilot próbował awaryjnie wylądować - to nowe ustalenia Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych w sprawie katastrofy w Topolowie pod Częstochową. W wypadku zginęło 11 osób, a 1 została ranna.

REKLAMA

Na próbę awaryjnego lądowania wskazują zarówno ślady zebrane na miejscu katastrofy, jak i zeznania mężczyzny, który jako jedyny ocalał. Była próba awaryjnego lądowania, którą potwierdził poszkodowany w tym zdarzeniu - oświadczył Andrzej Pussak z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Oględziny wraku na miejscu tragedii zakończyły się we wtorek. Dwie duże lawety wywiozły szczątki maszyny do dalszych badań w laboratoriach. Przeprowadzone zostały już sekcje zwłok wszystkich ofiar. Prokuratura poinformowała, że w śledztwie dotyczącym katastrofy przesłuchano już 20 świadków.

/ Waldemar Deska (PAP) / PAP
/ Anna Kropaczek RMF FM / RMF FM
/ Anna Kropaczek RMF FM / RMF FM
/ Anna Kropaczek RMF FM / RMF FM
/ Anna Kropaczek RMF FM / RMF FM
/ Anna Kropaczek RMF FM / RMF FM
/ Waldemar Deska (PAP) / PAP
/ Waldemar Deska (PAP) / PAP
/ Waldemar Deska (PAP) / PAP
/ Waldemar Deska (PAP) / PAP

Ocalały opuścił częstochowski szpital


Instruktor spadochroniarstwa, który jako jedyny przeżył katastrofę samolotu w Topolowie, opuścił we wtorek szpital w Częstochowie. 40-latek został przetransportowany śmigłowcem do innej placówki. Szpital nie zdradził jednak do jakiej, bo nie życzyła sobie tego rodzina mężczyzny.

Mężczyzna złożył w poniedziałek obszerne zeznania ws. katastrofy. Jego przesłuchanie odbyło się w szpitalu. Dla dobra śledztwa nie ujawniono jego szczegółów. 40-latek podzielił się również swoimi dramatycznymi przeżyciami z personelem szpitala. Jego słowa przekazała rzecznik częstochowskiego szpitala Beata Marciniak: Cudem było to, że pacjent znajdował się w tylnej części samolotu. Kiedy samolot uderzył w ziemię, widział po omacku, czuł ogień, coś mu mówiło, że musi iść do przodu, w kierunku drzwi. Do światła. Pacjent chce podziękować wszystkim mieszkańcom, strażakom, którzy uczestniczyli w akcji ratowniczej, za pomoc, za to, że mu pomogli, że cudem ocalał. Sam nie wie, dlaczego to on ocalał.

W momencie katastrofy nie pracował lewy silnik

Przyczyną zdarzenia był niepracujący lewy silnik, o czym wiemy już w stu procentach - oświadczył Andrzej Pussak podczas wtorkowego briefingu dotyczącego katastrofy. Również co do prawego silnika mamy wiele wątpliwości, ale to jest jeszcze hipoteza, którą będziemy wnikliwie badać - dodał ekspert.

Tzw. raport wstępny ze swoich prac Komisja badająca wypadek przedstawi w ciągu 30 dni. Jej specjaliści podkreślają, że ich rolą nie jest orzekanie o winie, lecz znalezienie przyczyny zdarzenia i wskazanie właściwych działań profilaktycznych.

(mn)