Nazwisko Zyty Gilowskiej z dopiskiem TW, czyli Tajny Współpracownik, pojawiło się już w zeszłym roku na tak zwanej liście Nizieńskiego, poprzedniego Rzecznika Interesu Publicznego. Był to zbiór osób, co do których pozostawały wątpliwości, że złożyły fałszywe oświadczenia lustracyjne, choć brak było na to dowodów.

REKLAMA

Procedury sprawdzania oświadczenia lustracyjnego Zyty Gilowskiej przerwano, gdy w ubiegłym roku przestała być posłanką. Wówczas – jak tłumaczy Jerzy Rodzik zastępca Rzecznika Interesu Publicznego – nie natrafiono na jednoznaczne dowody współpracy.

Procedurę sprawdzania uruchomiono ponownie, gdy Gilowska została wicepremierem. Podjęto nowe czynności dowodowe, które trwały jeszcze do ubiegłego tygodnia. Jest to materiał wystarczający na wystąpienie z wnioskiem do sądu lustracyjnego i o tym jestem głęboko przekonany - zapewnia Jerzy Rodzik.

Sprawdzanie oświadczeń lustracyjnych może zająć nawet kilka lat – dodaje Antoni Dudek, doradca prezesa IPN. A ma to – jak wyjaśnia – związek ze stanem archiwów. Ten proces mógłby się kończyć, gdybyśmy mieli stuprocentową pewność po takim jednorazowym sprawdzeniu, że już na pewno nic nowego w tym zasobie nie znajdziemy. A takiej pewności nie możemy mieć. Dlatego Rzecznik Interesu w wielu przypadkach po pewnym czasie do sprawy wraca - tłumaczy Dudek.

Takie sprawdzanie odbywa się, gdy na początku trafia się na materiały poszlakowe i dopiero po kilku latach można trafić na rzeczywiste dowody współpracy.