Od października ma obowiązywać nowa wycena pracy tzw. dobokaretek. Ma ona wynosić nawet 1400 złotych więcej niż dotychczas. Według ministra Adama Niedzielskiego, to pozwoli objąć podwyżkami wynagrodzeń blisko połowę ratowników medycznych w systemie. Ci w rozmowie z RMF FM wytykają resortowi, że nie ma regulacji, które zmuszą szefów stacji do przekazania tych pieniędzy właśnie im.
Od 1 października wzrosną wyceny tzw. dobokaretek. W karetce specjalistycznej wzrost będzie o ponad 1400 złotych, w karetce podstawowej o ponad 1000 złotych.
W systemie państwowego ratownictwa medycznego działają w Polsce dwa zespoły - jest to zespół tzw. S, czyli specjalistyczny, i zespół P, czyli podstawowy.
Do tej pory stawka na karetkę S, czyli specjalistyczną, wynosiła 4157 złotych, od 1 października chcemy, aby ta wycena wynosiła 5583 złotych, czyli wzrost o ponad 1400 złotych. Jeżeli spojrzymy na karetkę P, czyli podstawową, ta wycena dobokaretki do tej pory była 3152 złotych, chcemy, żeby od 1 października to wynosiło 4187 złotych, czyli widzimy, że na karetce S wzrost będzie o ponad 1400 złotych, na karetce P o ponad 1000 złotych - poinformował wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, przedstawiając szczegóły nowych regulacji w tej sprawie.
Myślę, że te nowe wyceny w tej chwili, które trafią do pracodawców, spowodują, że polskie ratownictwo medyczne będzie pracowało już bez zakłóceń - dodał.
Wcześniej minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował też, że przygotowane regulacje w tej sprawie, które zostały skonsultowane i uzgodnione z premierem Mateuszem Morawieckim, oznaczają, że "realnie do systemu ratownictwa medycznego w tym roku trafi dodatkowe 60 mln zł".
Ratownicy medyczni, z którymi rozmawiał dziennikarz RMF FM Paweł Balinowski, wytykają problemy.
Po pierwsze nie ma regulacji, które zmuszą szefów stacji do przekazania tych pieniędzy pracownikom. Ratownicy obawiają się, że wydadzą je oni na coś innego.
Po drugie nadal nierozwiązany zostaje największy kłopot, czyli 300, a czasem i 400 godzin w miesiącu, które ratownicy spędzają w pracy. To dwa i więcej etatów na jedna osobę.
Do pierwszego zarzutu wiceminister Waldemar Kraska odniósł się w Popołudniowej rozmowie w RMF FM. Stwierdził, że ministerstwo nie jest od tego, by narzucać stawkę godzinową dla ratowników medycznych.
"Te środki idą do pracodawców i to oni będą tymi środkami rozporządzać" - oświadczył.
Dodał, że ma "deklarację środowiska pracodawców, że część z tych pieniędzy trafi do ratowników". "Rozmawiałem dziś z przedstawicielami środowiska pracodawców i mam deklarację, że część z tych pieniędzy na pewno trafi do kieszeni ratowników" - stwierdził Kraska. Wiceszef resortu zdrowia sądzi, iż pracodawcy z ratownikami dojdą do porozumienia.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video