Kapitan Roman Paszke wyleciał rano do Argentyny. W porcie Rio Gallegos przetrzymywany jest jego katamaran "Gemini 3". Na pokładzie jednostki Polak chciał samotnie opłynąć ziemię. Jednak w styczniu z powodu awarii musiał przerwać rejs.
Ósmego stycznia "Gemini 3" został wyciągnięty z wody. Czteroosobowy zespół Polaków, wykonał wszystkie niezbędne naprawy. Na początku marca jednostka była gotowa płynąć do Europy. Problem jednak w tym, że jedna z firm zażądała ponad 300 tys. dolarów za rzekome uczestnictwo w "asyście ratowniczej". Pieniądze nie wpłynęły na jej konto, więc "Gemini 3" dostał zakaz opuszczenia portu, a polska załoga - korzystania z jednostki.
Jest to roszczenie bezpodstawne. Przez wiele godzin walczyłem o ocalenie jachtu, gdy trzy komory lewego pływaka nabrały wody. Awarię opanowałem we własnym zakresie, natomiast drogą mailową uzgodniłem kwotę ok. 15 tys. dolarów za wprowadzenie "Gemini 3" do portu na rzece Rio Gallegos w asyście holownika, zgodnie z przyjętą praktyką morską - przypomniał Paszke. Jak podkreślił, po wykonaniu napraw armator jachtu pokrył koszty związane z pobytem jednostki w porcie, w tym opłatę za holowanie. W sumie było to 50 tys. dolarów.
Sprawa sądowa może potrwać bardzo długo, a do tego czasu katamaran ulegnie zniszczeniu. Nie pozostaje nic innego, jak tylko negocjować. W zależności od wyników rozmów, podejmę decyzję. Będę walczył o "Gemini", a szanse oceniam 50 na 50 - powiedział Paszke przed wylotem z Warszawy.
Roman Paszke 14 grudnia rozpoczął swój rejs z Wysp Kanaryjskich. Płynął trudniejszą trasą pod wiatr (kurs z Europy najpierw na Horn), którą pokonało do tej pory tylko sześciu żeglarzy. W momencie awarii "Gemini 3" znajdował się w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn.