Najwyższa Izba Kontroli bierze pod lupę podręczniki. Zaczęła się kontrola podręczników dla uczniów szkół podstawowych i średnich - dowiedział się nasz reporter Grzegorz Kwolek.
Kontrolerzy mają zwrócić szczególną uwagę na wpływ, jaki na dostęp do książek miał wolny rynek, silnia konkurencja między wydawnictwami i wybieranie książek przez nauczycieli. Taka sytuacja miała miejsce do tej pory, po reformach przeprowadzonych pod koniec lat 90. Zdaniem krytyków była korupcjogenna i podnosiła koszty książek, ale zwolennicy twierdzili, że konkurencja podnosiła poziom wydawnictw i dawała większy wybór rodzicom.
NIK będzie też sprawdzała jaki wpływ na możliwość korzystania z podręczników miały ostatnie zmiany. W tym roku do sześciolatków trafił darmowy elementarz opracowany przez MEN. W najbliższych latach darmowe książki mają dostać kolejne roczniki uczniów szkół podstawowych.
Będziemy sprawdzać czy podręczniki, które są dostępne dla wszystkich uczniów, na wszystkich etapach kształcenia - mówi Piotr Prokopczyk, dyrektor departamentu nauki, oświaty i dziedzictwa narodowego. Zapewnia też, że kontrolerzy zwrócą szczególną uwagę na sygnały dotyczące braku podręczników dla uczniów szkół zawodowych i uczniów z niesprawnościami, które ostatnio do nich docierały.
Kontrolę NIK poprzedził panel ekspertów. Przedstawicieli Ministerstwa Edukacji Narodowej, reprezentanci fundacji i stowarzyszeń oświatowych oraz wydawcy dyskutowali w siedzibie NIK o problemach związanych z podręcznikami dla uczniów.
Eksperci są zgodni, że uczniom należy stworzyć wyrównane warunki do nauki. Polska Izba Książki alarmuje, że darmowe podręczniki dla klas I-III mogą oznaczać spadek przychodów wydawców o około 350 mln zł rocznie, a straty (i być może przymusowe zwolnienia) dotkną także księgarzy, hurtowników i drukarnie. Eksperci krytykują też wysokość dotacji MEN, która ma wspomóc korzystanie przez uczniów z ćwiczeń i innych materiałów jednorazowego użytku.