Samorządy nie radzą sobie z kontrolowaniem schronisk dla zwierząt - alarmuje Najwyższa Izba Kontroli. W kilku przypadkach doniosła do prokuratury na właścicieli schronisk, którzy zdaniem kontrolerów mogą wyłudzać pieniądze od gmin.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
NIK znalazła schroniska, gdzie wyłapywane psy są wypuszczane i znów wyłapywane a schroniska pobierają za to pieniądze, tak jakby to były nowe zwierzęta.
Ponad połowa schronisk jest przepełniona. Każdego dnia trafiają do nich średnio cztery kolejne zwierzęta. W schroniskach umiera 25 proc. psów i 30 proc. kotów. Dochodzi też do tego, że wyłapywane zwierzęta od razu są uśmiercane.
Pomógłby system znakowania zwierząt, jednak jak stwierdzili kontrolerzy taki praktycznie nie istnieje. Schroniska są przepełnione a samorządy dają pieniądze i nie interesują się tym, co dzieje się w schroniskach.Samorządy ograniczają swoje działania do minimum: opłacają wyłapywanie bezpańskich zwierząt oraz ich pobyt w schronisku. Chociaż liczba zwierząt w schroniskach z roku na rok rośnie, program zapobiegania bezdomności psów i kotów realizuje tylko co trzecia gmina.
Gminy redukują do minimum swoje obowiązki nadzorcze wobec prowadzących schroniska. Kontrolowane są przede wszystkim schroniska samorządowe. W placówkach prywatnych, do których trafiają z gminy publiczne pieniądze, nadzór praktycznie nie istnieje. Urzędnicy nie wiedzą gdzie, w jakich warunkach i czy w ogóle dane zwierzę przebywa jeszcze w schronisku.
W ponad połowie skontrolowanych schronisk liczba zwierząt przekraczała liczbę przygotowanych miejsc - zdarzało się, że nawet o 50 procent. Problemem jest również brak zadaszonych boksów oraz izolatek. Zdarza się, że w schroniskach nie ma wybiegów, a jeśli są, to na miękkim, pokrytym odchodami terenie, który po deszczu zamienia się w błotnistą breję.
Coraz popularniejsze stają się miejsca nazywane przytuliskami lub hotelami dla zwierząt. Niestety, prawo nie formułuje wobec nich żadnych wymagać. Schroniska podlegają m.in. nadzorowi weterynaryjnemu i muszą spełniać określone normy. W przypadku przytulisk i hoteli nie ma ani konkretnych przepisów, ani nadzoru. Placówki tego rodzaju nie muszą prowadzić ewidencji, przestrzegać procedur ani zapewniać opieki weterynaryjnej. Mogą za to - za publiczne pieniądze - przynosić właścicielom wymierny zysk.
Jest też dobra wiadomość - wolno, ale systematycznie rośnie liczba adopcji zwierząt ze schronisk. W kontrolowanym okresie nowych opiekunów znalazło niemal 65 proc. zwierzaków dostarczonych do schronisk (około 40 tys.).