Czy stosowany w kopalniach sprzęt jest rzeczywiście niezawodny? Rozmówca RMF FM – górnik i ratownik górniczy z wieloletnim stażem, twierdzi, że „nie”. Wymienia on także inne grzechy polskiego górnictwa.

REKLAMA

Jego zdaniem kopalnie często kupują nowoczesne, bardzo drogie urządzenia miernicze, które jednak zawodzą na dole, gdzie jest duża wilgotność. To są bardzo drogie urządzenia. To jest bardzo małe urządzenie, które mierzy kilka gazów. W warunkach, jeśli jest bardzo duże zawilgocenie w kopalni, potrafi zwariować - stwierdza górnik.

Dlaczego więc kopalnie kupują takie urządzenia? Często są wytyczne z Wyższego Urzędu Górniczego, gdzie urządzenia są testowane. Nie sądzę, żeby te urządzenia były testowane w praktyce na dole. Przychodzi producent, czy też przedstawiciel producenta, przedstawia parametry (teoretycznie wszystko by się zgadzało), a później w praktyce to zawodzi - podkreśla. Z proszącym o zachowanie anonimowości górnikiem rozmawiał reporter RMF FM Maciej Grzyb. Posłuchaj:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Ratownik górniczy krytykuje także system szkoleń. Młodzi pracownicy przechodzą tzw. papierowe przeszkolenie – tylko i wyłącznie. Jestem tego absolutnie pewien, bo żaden pracodawca nie pozwoli sobie na 30-dniowy okres chodzenia z instruktorem po dole kopalni – jest to niemożliwe.

Jak wygląda papierowe przeszkolenie? Wygląda to mniej więcej tak, że przychodzi młody pracownik, przedstawia się mu bardzo krótką wzmiankę o zasadach pracy na dole, daje się mu do podpisania papier i to wszystko. Oficjalnie jest przeszkolony. Wszystko jest zgodne z prawem.

Czy młody pracownik musi podpisać dokumenty? Jeśli by tego nie podpisał, nie ma pracy. „Chcesz to pracuj, nie – to na twoje miejsce jest dziesięciu innych” – z tego założenia wychodzą pracownicy prywatni - zaznacza górnik. Posłuchaj:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Jakie firmy zewnętrzne wykonują pracę w polskich kopalniach? Rozmówca ujawnia, że nie każdy może dostać zlecenie na prace w kopalni. Wprawdzie kopalnie ogłaszają przetargi, ale prawie zawsze wygrywają je te same firmy. To są układy, różne koneksje – na tej zasadzie to wygląda. Założę się, że żaden z ludzi z zewnątrz, który by – przypuśćmy pan - naprawdę chciał założyć taką firmę i oferować górnictwu czy też danej kopalni swoje usługi w zakresie działań, jak tamta firma, nie dostałby pan na pewno.

Czy właściciel takiej firmy zewnętrznej i na przykład dyrektor kopalni dzielą się zyskami? Sądzę, że tak. Tak jak mówię, to są koledzy i znajomości różne. To jest na zasadzie: „ja tobie, ty mnie” – tego jestem absolutnie pewny. Posłuchaj:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Nasz rozmówca ujawnia, że pracownicy firm zewnętrznych kierowani są do pracy w najbardziej niebezpieczne rejony: W pogoni za zyskiem często otwierane są bardzo szybko nowe pola wydobywcze i wszystko, co zostaje w starych „zrobach”, wykonują firmy zewnętrzne. Żeby nie opóźniać czasu otwierania nowych ścian, kadra kopalń jest kierowana na swoje stanowisko pracy, a firmy zewnętrzne idą tam, gdzie eksploatacja już się skończyła i wyciągają, właśnie tak jak grupa w Rudzie Śląskiej na „Halembie”, cały sprzęt. Posłuchaj:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio