Polscy kandydaci do Parlamentu Europejskiego nagminnie łamią przepisy dotyczące uczciwego prowadzenia kampanii wyborczej - wynika z raportu Fundacji Batorego. Politycy dopuszczają się między innymi nieprawidłowości w finansowaniu swoich kampanii i oznakowaniu materiałów wyborczych. Z raportem zapoznała się reporterka RMF FM Kamila Biedrzycka.
Ryszard Czarnecki, który do europarlamentu kandyduje z list PiS, podczas kampani pojawił się na billboardach, za które powinien zapłacić jego komitet wyborczy, a zapłaciła frakcja, do której w Unii należy PiS.
Grzechy popełnia też Danuta Hübner kandydująca z list Platformy, która na debaty i spotkania wyborcze jeździ samochodem służbowym zarejestrowanym w Belgii. To też łamanie prawa.
Wszelkie rekordy pobił natomiast kandydat Samoobrony Józef Jędruch. Oficjalnie w zamian za oddanie na niego głosu proponował wyborcom 100 złotych zapłaty. Jest to tak rażące naruszenie przepisów związane z finansowaniem kampanii wyborczej, że wydaje się nieprawdopodobne, że jakiś kandydat mógł tak postąpić - mówi Adam Sawicki z Fundacji Batorego.
Konstanty Miodowicz w ramach promocji swojej osoby zafundował wyborcom 100 biletów na mecz piłkarzy ręcznych z Kielc.
Lena Kolarska-Bobińska ni z tego, niż z owego stała się asystentką ministra sportu. Jeździła z nim na różne imprezy i wręczała medale. Nie trzeba dodawać, że to niezgodne z zasadami. Podobnych zachowań było jeszcze wiele. Aż trudno uwierzyć, że po 20 latach demokracji, politycy nie nauczyli się jeszcze uczciwie prowadzić swoich kampanii wyborczych.