"Chcę pozwać Donalda Tuska do sądu cywilnego. Użył brzydkich słów, które mnie poniżyły" - mówi w rozmowie z RMF FM Przemysław Pasieko. To mieszkaniec małopolskiego Chrzanowa, który został zatrzymany po serii ostatnich fałszywych alarmów bombowych w sądach i w prokuraturach. Jak dodaje, zrobiono pokazówkę na cały kraj i nikt nie powiedział nawet "przepraszam".

REKLAMA

Drugi z zatrzymanych mieszka na Śląsku. On również nie wyklucza złożenia pozwu. Przypomnijmy, że obaj mężczyźni opuścili areszt. Służby nie znalazły żadnych dowodów ich winy.

Pasieko opowiada w rozmowie z RMF FM jak doszło do jego aresztowania. Najpierw funkcjonariusz CBŚ poprosił go telefonicznie o spotkanie w kawiarni. Przedstawiłem informacje, które mogłyby pomóc w sprawie fałszywych alarmów. Następnie zaproponowali mi zeznanie w charakterze świadka. Wiedzieli, że miałem kontakt z aresztowanym później Marcinem L. Wcześniej informowałem bowiem prokuratora z Katowic, że mam taki kontakt i posiadam ciekawe materiały dotyczące jego osoby i osób trzecich. Czyli pierwszy zgłosiłem się do prokuratury - zaznacza. Następnie zadali mi pytanie, czy będę zeznawał w charakterze świadka w siedzibie CBŚ w Katowicach. Wyraziłem zgodę, bo nie miałem nic do ukrycia. W Katowicach zatrzymano mnie jako osobę podejrzaną - opowiada. Tłumaczono to celem zabezpieczenia dowodów i przeciwdziałania ich zatarciu - dodaje.

W rozmowie z naszym reporterem mężczyzna tłumaczy, że zna Marcina L. z portalu Faceboook. Poznałem go przez działającą tam grupę "Oszustom mówimy stop", przeciwdziałającą oszustwom internetowym - mówi. Dodaje, że razem rozmawiali poprzez program Skype.

Pasieko przyznaje, że za niesłuszne zatrzymanie będzie domagał się odszkodowania i przeprosin, m.in. od premiera Donalda Tuska. Co do terminu złożenia pozwu, czekam na decyzję adwokata - mówi.