​Jeszcze przez co najmniej kilka miesięcy nie uda się usunąć składowiska nielegalnych odpadów w Borkowicach niedaleko Radomia. Chodzi o ponad osiemset ton przechowywanych tam od ubiegłego roku łatwopalnych pozostałości po farbach i lakierach. Osoby, które je zgromadziły są w areszcie i nie mogą ich zutylizować. Składowisko znajduje się w sąsiedztwie miejscowej Szkoły Podstawowej.

REKLAMA

Groźne składowisko znajduje się w pobliżu szkoły podstawowej. Uczniowie od marca przenoszeni byli do innych placówek, jednak za tydzień mają wrócić do swojej szkoły.

Wójt Gminy Borkowice Robert Fidos, w rozmowie z RMF FM, taką decyzję tłumaczy tym, że według najnowszego raportu sanepidu, trujące opary nie dostały się do budynku szkoły, co jednak nie znaczy, że ryzyko nie istnieje: Cały czas jest zagrożenie pożarem, istnieje ryzyko rozszczelnienia. Wtedy problem wróci nagle, z dnia na dzień - dodaje Fidos.

Koszt utylizacji odpadów przekracza możliwości finansowe gminy. Jej mieszkańcy i władze liczą na pomoc z zewnątrz, rozpoczęli zbiórkę podpisów pod petycją do premiera.

Decyzję nakazującą usunięcie odpadów władze gminy będą mogły wydać dopiero po uprawomocnieniu się wyroku skazującego właścicieli odpadów. Proces ruszy dopiero pod koniec września. Zarzuty w tej sprawie usłyszało osiem osób.

Mieszkańcy mówią, że jest niebezpiecznie. Dzieci uczą się obok. Jak jest gorąco, nie wiadomo, jakie zapachy tam się unoszą. Organy gminy interweniowały wszędzie i nic z tego nie wynika. Mieliśmy tu mikroklimat, a teraz mamy bombę, zastanawiamy się, co z nami. Kiedyś przyjeżdżali do nas turyści, a teraz omijają nas szerokim łukiem - podkreślają mieszkańcy.