Historia 35-letniego Tomasza z Sępopola w Warmińsko-Mazurskiem pokazuje, że leczenie śpiączki stymulatorami mózgu daje efekty. Mężczyzna w maju spadł z murku na głowę, gdy ratował kolegę. Jeszcze dwa miesiące temu, przed wszczepieniem stymulatora nie był w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Teraz otwarcie mówi o swoich planach na przyszłość.
Tomasz siedział na murku z kolegą, który w pewnym momencie dostał ataku padaczki. 35-latek próbował uratować znajomego przed upadkiem z wysokości trzech metrów, niestety sam za mocno się wychylił i głową uderzył w beton. Nawet przyszedł do domu pieszo, 10 minut drogi, ale w tym czasie zrobił się krwiak wielkości pięści i to spowodowało uszkodzenie mózgu. Obrażenia były tak duże, że na początku wszyscy mówili nam, że nie ma szans na poprawę zdrowia - powiedziała naszemu reporterowi Alicja Szulżycka, mama 35-letniego Tomka.
Przed wypadkiem 35-latek pracował jako mechanik samochodowy, mieszkał w niewielkim Sępopolu niedaleko Bartoszyc w województwie warmińsko-mazurskim.
Od czasu wszczepienia stymulatora mózgu w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie minęły dwa miesiące. Zdrowie 35-latka znacznie się poprawiło. Przede wszystkim nie ma już problemów z mówieniem. Chciałbym w przyszłości zająć się sportem, kulturystyką, oraz uczyć się, bo kiedyś zaniedbałem studia - powiedział naszemu reporterowi Pan Tomasz, który podkreśla, że nie wiele pamięta ze stanu śpiączki.
To było jak sen, z którego się obudziłem, czasem słyszałem, co do mnie mówią, ale nie mogłem zareagować. Dziwię się, jak tak szybko udało mi się zacząć mówić. Czy to moja zasługa, czy lekarzy? Zaskoczyło mnie, że po tak krótkim czasie jestem sprawny intelektualnie - dodaje.
Rodzice podkreślają, że z każdym dniem po włączeniu stymulatora było lepiej. Teraz 35-latek przechodzi rehabilitację pod okiem olsztyńskich lekarzy.
(mal)