Każdego lata woda pochłania w Polsce kilkaset ofiar. Jednak zdecydowana większość z nich to nie żaglarze, ale amatorzy dzikich kąpielisk. Osób, które lubą pływać w dawnych wyrobiskach czy niestrzeżonych zalewach, nie brakuje m.in. w Krakowie.

REKLAMA

Amatorzy niebezpiecznej kąpieli często przyznają, że dobrze wiedzą, iż jest ona zabroniona prawem. Jak oni się kąpią, to my też. Nie ma tutaj żadnych tabliczek - mówi reporterowi RMF FM jedna z takich osób. Posłuchaj:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Warto zaznaczyć, że tabliczka z napisem „zakaz kąpieli” kosztuje kilkanaście złotych. Dbałość właścicieli i samorządów o oznakowanie niebezpiecznych kąpielisk mogłaby uratować co roku nawet setki osób, podobnie jak konsekwentne egzekwowanie mandatów przez policję.