Nie żyje Rafał Poniatowski, reporter TVN24, przed laty związany z RMF FM. Dziennikarz od kilku lat walczył z nowotworem. Miał 48 lat.
Rafał Poniatowski z wykształcenia był muzykiem: skończył Akademię Muzyczną im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi, uzyskał tytuł magistra sztuki. Muzyka była jego pasją, ale zawodowo zajął się dziennikarstwem.
Przez ponad 4 lata, od października 1995 do listopada 1999 roku, pracował w RMF FM. Jako reporter łódzkiego oddziału radia zajmował się serwisami lokalnymi, a później przygotowywał materiały dla anteny ogólnopolskiej.
Po odejściu z RMF FM rozstał się z mediami: na krótko. W kwietniu 2001 roku rozpoczął współpracę z Telewizją Puls, skąd po roku przeniósł się do TVN24. Reporterem tej stacji był przez niemal 20 lat.
Poniatowski od kilku lat toczył batalię z nowotworem: zdiagnozowano u niego czerniaka.
W listopadzie 2018 roku internetowy serwis programu "Dzień Doby TVN" relacjonował: "Badania wykazały, że rak się rozsiał i przerzuty pojawiły się na wielu organach. Lekarze dawali mu kilka tygodni życia. Kiedy i jego opuściła nadzieja, przyjaciele polecili mu terapię metodą Simontona (...). Zdecydował się z niej skorzystać. Po jakimś czasie dziennikarz doszedł do wniosku, że terapia w połączeniu z leczeniem onkologicznym przynosi rezultaty, bo guzki zaczęły znikać".
Terapia metodą Simontona to - jak wyjaśnia portal poradnikzdrowie.pl - rodzaj psychoterapii skierowanej do chorych na nowotwory i ich bliskich.
"Celem terapii metodą Simontona jest poprawa jakości życia tych osób i wyrwanie ich ze stanu beznadziei. Terapia pomaga chorym m.in. w procesie leczenia, często wpływając na jego efektywność" - czytamy.
W przypadku Rafała Poniatowskiego połączenie leczenia onkologicznego i terapii metodą Simontona przyniosło dobre rezultaty: rozwój nowotworu udało się na pewien czas zatrzymać.
W maju 2019 roku dziennikarz opowiedział o walce z chorobą w programie TVN24 "Wstajesz i weekend".
Podkreślił, że choroba nowotworowa kojarzona jest "z czymś ostatecznym", a pacjentom trudno jest odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Opowiadając o terapii Simontona, której się poddał, przywołał jej twórcę, amerykańskiego onkologa Carla Simontona, który - jak mówił - "zauważył na początku lat 70., że pacjenci, których wspiera, zupełnie inaczej reagują na leczenie". Wyjaśnił, że chodziło o wsparcie psychiczne.
Poniatowski zaznaczył, że odpowiednio prowadzona terapia według wskazań Carla Simontona sprawia, że pacjent zaczyna mocniej wierzyć we własne siły i skuteczność leczenia - a to w efekcie faktycznie znacząco poprawia wyniki leczenia.
"Terapia Simontona (...) daje narzędzia, żeby z tym stresem zawalczyć" - wskazywał Poniatowski i dodał, że jej tajemnicą jest "zmiana myślenia": z "myślenia negatywnego" na "myślenie zdrowe".
Portal tvn24.pl przypomina również wypowiedź Rafała Poniatowskiego z lutego ubiegłego roku, kiedy pisząc o śmierci muzyka Romualda Lipki z Budki Suflera tłumaczył, że nie znosi "sztampowego 'przegrał walkę z nowotworem'", pisał, że "jest w tym zdaniu coś fałszywego": "Z własnego doświadczenia wiem, że dla chorego onkologicznie każdy dzień jest zwycięstwem, uśmiechem Niebios, kolejną szansą na coś dobrego. Jeżeli te dni się wyczerpią - odejdziemy. Ale to nie świadczy o przegranej. W końcu każdego z nas to prędzej czy później czeka - czy to oznacza, że przegrywamy walkę z życiem? No przecież nie...".
Przypomniało mi się zdanie, które powiedział kiedyś Billy Graham - "Jeżeli usłyszycie, że Billy Graham nie żyje, będzie to oznaczało, że jest żywy jak nigdy dotąd". Toteż proponuję nie mówić "żegnaj", a raczej "do zobaczenia".Rafał Poniatowski