Choć w trakcie kampanii wyborczej Platforma Obywatelska zapowiadała, że po zdobyciu władzy będzie wycofywała żołnierzy z misji zagranicznych, na spotkaniu unijnych ministrów spraw zagranicznych i obrony Bogdan Klich zadecydował o zwiększeniu polskiej obecności wojskowej.
Okazuje się więc, że nie zmniejszamy, a zwiększamy naszą obecność poza granicami kraju. Jeszcze w zeszłym tygodniu polscy dyplomaci mówili, że do Czadu pojedzie do 350 polskich żołnierzy. Teraz zapadła decyzja – pojedzie ich dokładnie 350. Ponieważ Polska nie ma tam żadnych interesów, bierze udział w misji po to, by przypodobać się Brukseli.
Początkowo również minister Klich twierdził, że liczba polskich wojsk w Afganistanie nie będzie redukowana, aż w końcu przyznał, że będzie po prostu zwiększona. Ministerstwo obrony narodowej jest przygotowane na to, żeby wysłać tam dodatkowych żołnierzy - powiedział Klich. Podobnie z obecnością w Iraku – nic nie nastąpi od razu. Wycofamy się stamtąd do końca przyszłego roku, co prawdopodobnie też można interpretować, że zostaniemy tam dłużej.
Do Iraku weszliśmy w imię dobrych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi; do Afganistanu w trosce o pozycję w NATO. Misja w Czadzie ma być ukłonem w stronę Unii Europejskiej. Generał Stanisław Koziej z Akademii ObronyNarodowej zaczyna się obawiać o kondycję armii: Osiągnęliśmy już pułap możliwości naszego jednoczesnego zaangażowania. Jeśli na misje jeżdżą ciągle ci sami ludzie, to skutki tego często są tragiczne. Zwiększenia liczby żołnierzy w Afganistanie domagał się ostatnio były dowódca tamtejszego kontyngentu. Politycy opozycji doradzają umiar. Na pewno nie w sytuacji, kiedy jesteśmy zaangażowani w tak dużej skali w Iraku, kiedy chcemy wysłać żołnierzy do Czadu - mówi Janusz Zemke.