Autostrada A2 między Łodzią a Warszawą nie będzie przejezdna na Euro 2012 - ustalił nieoficjalnie reporter RMF FM Paweł Świąder. Powodem są opóźnienia na odcinku C, który w ubiegłym roku porzuciło chińskie konsorcjum COVEC. Teraz jedna z firm, które przejęły odcinek po Chińczykach, złożyła wniosek o upadłość.
Chociaż wykonawca autostrady i minister transportu zapewniają, że uzyskanie przejezdności jest jeszcze możliwe, rozmówcy naszego reportera w samym resorcie i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad nieoficjalnie przyznają, że nie ma na to żadnych szans. W wielu miejscach pechowego odcinka C leży sam piach, nie zostały nawet ułożone warstwy podbudowy, a nie można ich z dnia na dzień ułożyć, zagęścić - czy, jak to mówią drogowcy, "ubić" - i następnego dnia zacząć układać warstwy asfaltowe. Zastanawia tylko, dlaczego minister Sławomir Nowak wciąż nie chce przyznać, że kluczowej z punktu widzenia piłkarskich mistrzostw autostrady nie uda się dokończyć w obiecywanym terminie.
Generalna Dyrekcja Dróg przygotowuje już jednak scenariusz awaryjny. Zgodnie z nim, kibice i turyści, którzy mieli do Warszawy dojechać autostradą, będą musieli zjechać na drogę krajową nr 70 i przez Skierniewice dotrzeć do dwupasmowej trasy nr 8, a stamtąd od południa wjechać do stolicy. To scenariusz optymistyczny, zakładający, że gotowe będą chociaż odcinki A i B pechowej autostrady, czyli te położone najbliżej Łodzi. To właśnie nimi kierowcy mieliby dotrzeć do drogi nr 70. W tym samym czasie ruch ciężarówek zostanie skierowany na drogę nr 14 i starą trasę nr 2. W tej sytuacji zmiana przepisów, która miała umożliwić dopuszczanie do ruchu niegotowych dróg, wydaje się już niepotrzebna…
Możliwe bankructwo firmy DSS - budującej odcinek C autostrady A2 - można oznaczać jeszcze większe kłopoty dla jej podwykonawców. Firmy, które od dawna domagają się swoich pieniędzy, muszą czekać na decyzję sądu.
Firma DSS będzie chciała podpisać układ ze swoimi wierzycielami. To oznacza, że podwykonawcy mogą w ogóle nie zobaczyć nawet 60 proc. należnych im pieniędzy.
Pozostałą kwotę, czyli 40 proc., będą chcieli spłacić na przykład w ciągu 5 lat i to bez odsetek - mówi Tomasz Różański, przedstawiciel jednego z podwykonawców. Czeska firma, która zastąpiła DSS na odcinku C, odpowiada za budowę trasy, ale nie za rozliczenia podwykonawców z tą firmą.
Wiele wskazuje więc na to, że kłopoty podwykonawców, którzy pracowali przy budowie odcinka C, będą trwały znacznie dłużej niż sama budowa tej drogi.