Półgodzinna rozmowa Donalda Tuska z Silviem Berlusconim nie skończyła się ustępstwem żadnego z nich. W grze pozostają i Jerzy Buzek i Mario Mauro. Premierzy Polski i Włoch spotkali się na rozpoczętym dziś unijnym szczycie w Brukseli.
Premier Donald Tusk widzi jeden scenariusz – ten, którego wszyscy chcieli uniknąć, czyli wewnętrzna walka zakończona głosowaniem. Frakcja chadecka, do której należy zarówno partia Donalda Tuska jak i Silvio Berlusconiego będzie musiała 7 lipca dokonać trudnego wyboru – Buzek czy Mauro.
Berlusconi może się jednak wycofać wcześniej. Gdyby doszło do głosowania mógłby przegrać i nie otrzyma nic w zamian. Teraz Włosi będą podbijać stawkę i przez najbliższe tygodnie – do 7 lipca – będą chcieli ugrać jak najwięcej. Premier Tusk przyznał zresztą, że Włosi mają ambicje idące w wielu kierunkach. Najczęściej wymieniane jest Franco Frattiniego, którego Włosi widzieliby na stanowisku szefa europejskiej dyplomacji.
Gdy jednak do głosowania doszło, bo Berlusconi by się uparł, to z nieoficjalnych wyliczeń wynika, że Buzek zdobyłby większość.
Spotkanie szefów rządów opóźniło się o około godzinę. Berlusconi nie doleciał bowiem do Brukseli na czas. Jak dowiedziała się brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, włoski premier był na spotkaniu z przedstawicielami koncernu Fiat. Czy był to przypadek, czy celowa zagrywka? Włoscy dziennikarze żartują, że Berlusconi wystawił Tuska do wiatru z powodu pięknych samochodów i kobiet, a pretekstem były rozmowy z Fiatem na temat przejęcia Opla.
Z informacji naszej korespondentki wynika jednak, że mimo początkowego zgrzytu Tusk i Berlusconi przywitali się bardzo wylewnie. Z pewnością chcieliby zachować pozory przyjaznej rywalizacji.
Polscy politycy nie spodziewali się po dzisiejszym spotkaniu żadnego przełomu. Wciąż powtarzają też tę samą argumentację: Buzek jest świetnym kandydatem i uzyskał doskonały wynik w eurowyborach, ponadto mija właśnie 20 lat od obalenia komunizmu, a Polacy nigdy nie piastowali tak wysokich stanowisk w Unii Europejskiej. W przeciwieństwie do Włochów, którym fotel szefa PE - choć dawno - przypadł już sześciokrotnie.
Myślę, że to są dobre argumenty i powinny przekonać premiera Berlusconiego - mówił przed spotkaniem na szczycie w Brukseli Mikołaj Dowgielewicz, szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.
Nie da się też ukryć, że nieco skomplikowała się sytuacja na europejskich salonach. Słabnie kandydatura Jose Manuela Barroso na szefa Komisji Europejskiej, a to w brukselskim systemie naczyń połączonych może oznaczać, że Buzek na ogłoszenie sukcesu będzie musiał jeszcze poczekać.