Komitet Inicjatywy Ustawodawczej Ratujmy Kobiety będzie zbierał podpisy pod projektem liberalizującym przepisy antyaborcyjne - podała pełnomocniczka Komitetu Barbara Nowacka. Projekt m.in. wprowadza edukację seksualną do szkół i ułatwia dostęp do antykoncepcji.
To nasz sprzeciw wobec barbarzyńskich przepisów proponowanych przez jedną z inicjatyw obywatelskich, wczoraj zatwierdzoną przez marszałka Marka Kuchcińskiego. Tamten projekt, który otrzymał olbrzymie wsparcie od premier Beaty Szydło i wielu polityków prawicy, zmusza nas do tego, byśmy po raz kolejny powiedziały, że w Polsce są różne głosy na temat praw reprodukcyjnych i praw kobiet. Że Polki i Polacy nie godzą się na ultrakonserwatywne, okrutne, barbarzyńskie rozwiązania, które wspiera premier - mówiła w piątek Nowacka.
W związku z tym, jak podkreśliła, powstał Komitet Inicjatywy Ustawodawczej Ratujmy Kobiety. I będziemy zgłaszać projekt ustawy o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie (...) prawa kobiet są bardzo ważne. Nie ma pełnej demokracji, kiedy kobiety i mężczyźni nie mają prawa do wolnego wyboru. Tym wolnym wyborem jest też samostanowienie o sobie, decyzja o świadomym rodzicielstwie. A nie ma świadomego rodzicielstwa bez edukacji seksualnej - podkreśliła.
Nowacka przedstawiła projekt ustawy, pod którym zbierane będą podpisy. Wprowadza on edukację seksualną do szkół. Wychowanie seksualne dostosowane do wieku i możliwości uczniów w wymiarze co najmniej godziny tygodniowo. Wprowadzamy przepisy ułatwiające kobietom dostęp do antykoncepcji i zmuszające lekarzy, by jeśli chcą się trzymać klauzuli sumienia, wskazywali odpowiednią ścieżkę postępowania kobietom. Będziemy też mówić o przepisach dotyczących prawa do aborcji, ponieważ nie godzimy się na konserwatywny tak zwany kompromis aborcyjny - mówiła.
Pytana o szanse na przyjęcie projektu w parlamencie, Nowacka podkreśliła, że ma nadzieję, że "posłowie prawicowi dotrzymają tego, co mówili w czasie kampanii wyborczej, czyli że inicjatywy obywatelskie będą brane pod uwagę i również kierowane do czytania i do dyskusji w Sejmie". Mam też nadzieję, że pokazanie różnych nurtów w dyskusji - a nie tylko nurtu konserwatywnego i nurtu ultrakonserwatywnego - da wiele do myślenia politykom całej sceny politycznej - dodała.
"Hipokryzją" nazwała stwierdzenie, że w Polsce "nie ma aborcji". Między 80 a 100 tys. Polek rocznie dokonuje jej w klinikach aborcyjnych poza granicami lub w koszmarnych warunkach w kraju. To nieludzkie, zakłamane i nieuczciwe. Uważamy, że aby zapobiegać aborcjom, po pierwsze musi być rzetelna edukacja seksualna, dostępna antykoncepcja i prawo pozwalające kobiecie zdecydować się na świadome rodzicielstwo (...) Dlatego zawiązaliśmy komitet i będziemy zbierać podpisy pod ustawą zmieniającą obecne i tak drakońskie przepisy - powiedziała.
Zastępczyni pełnomocniczki Komitetu Wanda Nowicka dodała, że działa on "w stanie wyższej konieczności", kiedy zagraża "najbardziej drakońskie prawo skazujące kobiety ciężarne na śmierć w sytuacji, gdy ciąża zagraża ich życiu, i grozi kobietom, że będą chodziły do więzienia". W takiej sytuacji nie może zabraknąć w Sejmie podczas debaty głosu kobiet i środowisk uważających, że tak haniebna, szkodliwa ustawa nie ma prawa być w Polsce przyjęta - zaznaczyła Nowicka.
Nawet jeżeli ten projekt nie zostanie w Sejmie przyjęty - znamy sytuację polityczną, musimy bronić kobiet. Dlatego apeluję do wszystkich osób indywidualnych, środowisk politycznych, pozarządowych - włączcie się w tę akcję. Musimy wspólnie zebrać tyle podpisów, by ta inicjatywa weszła do Sejmu i została poważnie potraktowana - powiedziała.
Zdaniem Kazimiery Szczuki z Inicjatywy Polska, obecnie "wiele kobiet doświadczyło sytuacji, jakby aborcja już była całkowicie zakazana". Ale szykują się drakońskie, barbarzyńskie przepisy, które w obecnej sytuacji rozkładu sił w Sejmie mogą zostać przegłosowane. Jeżeli obok tego projektu znajdzie się też nasz projekt, istnieje możliwość, że status quo zostanie obronione - dodała Szczuka.
W późniejszej wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej Barbara Nowacka krytycznie odniosła się do propozycji SLD, które w poniedziałek zapowiedziało zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie prawa aborcyjnego. Uważamy, że nad prawami człowieka nie urządza się referendów (...). Jeśli ma się odbywać debata, niech ona odbędzie się w Sejmie na podstawie dwóch projektów: ultrakonserwatywnego, który proponuje kobietom piekło i tortury, i liberalizującego przepisy dotyczące prawa aborcyjnego - powiedziała. Po drugie, nasz komitet ma to do siebie, że nie jest komitetem partyjnym i nie służy do promowania partii lub poglądów, tylko jest absolutnie ponadpartyjnym komitetem obywatelskim - dodała.
Sojusz proponuje, by w referendum zadać Polakom cztery pytania: czy przerywanie ciąży powinno być dozwolone przez prawo, gdy zagrożone jest życie matki, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa, gdy wiadomo, że płód jest ciężko i nieodwracalnie upośledzony i gdy kobieta jest w ciąży krócej niż 12 tygodni. Jak mówił szef ugrupowania Włodzimierz Czarzasty, SLD będzie namawiał do tego, by na wszystkie pytania odpowiedzieć pozytywnie: 4 razy tak.
W Polsce, w myśl obowiązującej ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993 roku, aborcji można dokonywać, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.
W czwartek w Sejmie został zarejestrowany Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Stop aborcji", która będzie zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy całkowicie zakazującej aborcji. W projekcie są zapisy uchylające dotychczasowe prawne możliwości przerwania ciąży, a także nakładające na administrację rządową i samorządową obowiązek pomocy materialnej i opieki dla rodzin wychowujących dzieci upośledzone oraz matek i ich dzieci poczętych w wyniku czynu zabronionego.
(edbie)