Narodowy Fundusz Zdrowia dopiero tworzy wzory umów ze szpitalami na konsultacje lekarskie i "przepisywanie" recept z refundacją - ustaliła reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz. Bez tych umów szpitale nie mają podstawy prawnej, by przyjmować dodatkowych pacjentów.

REKLAMA

Umowy mają powstać w najbliższych dniach, konkretnego terminu NFZ jednak nie podaje. Brakuje też szczegółów dotyczących kosztów i ewentualnej odpowiedzialności lekarza, który zdecyduje się "przepisać" receptę. Na razie wiadomo, że NFZ chce zaproponować 25 złotych za dodatkowego pacjenta. Nie jest jeszcze ciągle jasne, czy w tej kwocie będzie się mieścił koszt ewentualnych dodatkowych badań pacjenta, bo - jak podkreślają dyrektorzy szpitali - czasem kompleksowa diagnoza może kosztować i kilkaset złotych. Na razie we wstępnym piśmie podano tylko jedną, zryczałtowaną kwotę.

Fundusz zamierza pokryć dodatkowe koszty z kar, jakie chce wymierzyć tym przychodniom, w których protestujący lekarze dają pacjentom tylko pełnopłatne recepty. Fundusz zapowiada, że na takie przychodnie będzie nakładał kary w wysokości do 2 procent kontraktu.

Lekarze protestują, ale recept bez refundacji jak na lekarstwo

Choć protest lekarzy trwa, w aptekach tylko sporadycznie trafiają się recepty, na których nie zaznaczono stopnia refundacji leku. Potwierdził to reporter RMF FM Krzysztof Kot, który odwiedził dziesięć lubelskich aptek.

Niektóre recepty, mimo że miały dodatkową pieczątkę "refundacja do decyzji NFZ", były poprawnie wypisane. Zrealizowaliśmy je normalnie ze zniżką - mówi naszemu reporterowi właścicielka jednej z aptek na lubelskich Czubach. W takim przypadku jeśli ma numer, jest wpisany oddział i zaznaczona refundacja, mimo pieczątki możemy ją zrealizować, takie zalecenia dostaliśmy z Izby Aptekarskiej - dodaje.

Zdecydowana większość recept, z którymi przychodzą pacjenci, jest wypisana prawidłowo. Spory ruch mieliśmy pod koniec czerwca - mówi Anna Szkodziak, właścicielka apteki w Lublinie. Ludzie najwyraźniej wykorzystali lekarzy, żeby wypisali leki ze zniżką. Ruch chwilami był nawet o 50 procent większy. Teraz jest zupełny spokój. Prawdopodobnie pacjenci byli zapobiegliwi - dodaje.

Jak prognozują aptekarze, przez kilka najbliższych dni ruch pewnie będzie niewielki, bo kto miał kupić leki, już to zrobił. Ci, którzy leczą się przewlekle, mają zapas i przyjdą dopiero jak sprawa między NFZ a lekarzami zostanie załatwiona.

Tylko 19 przypadków recept trafiło do NFZ

Do poniedziałkowego popołudnia do Biura Rzecznika Praw Pacjenta wpłynęło zaledwie trzynaście sygnałów związanych z receptowym protestem lekarzy. W większości były to prośby o radę. W pięciu przypadkach postanowiono wszcząć postępowanie, które ma wyjaśnić, dlaczego pacjenci dostali recepty na leki z pełną odpłatnością, mimo przysługującej refundacji.

Niewiele skarg wpłynęło również do oddziałów Narodowego Funduszu Zdrowia - były to raczej jednostkowe przypadki. Reporter RMF FM Roman Osica ustalił, że aptekarze poinformowali Fundusz o dziewiętnastu receptach bez wpisanego poziomu refundacji.

Drugi dzień protestu

Poniedziałek jest drugim dniem protestu lekarzy przeciwko zapisom dotyczącym kar w umowach z NFZ na wypisywanie recept refundowanych. Część z nich nie określa na receptach stopnia odpłatności. Niektórzy pacjenci mają problemy z zakupem leków ze zniżką.

W niedzielę - w pierwszym dniu protestu - pacjenci korzystali tylko ze świątecznej pomocy medycznej; przychodnie były nieczynne. Lekarze podkreślali, że skala protestu będzie widoczna dopiero w poniedziałek.

Naczelna Rada Lekarska wezwała medyków, by w ramach protestu przeciwko wzorom umów z NFZ wypisywali tylko pełnopłatne recepty. Chodzi o zapis mówiący o nakładaniu na lekarzy i lekarzy dentystów kar umownych w wysokości 200 zł za nieprawidłowości na recepcie. W proteście uczestniczą największe organizacje lekarskie: Federacja Porozumienie Zielonogórskie, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, Stowarzyszenie Lekarzy Praktyków oraz Polska Federacja Pracodawców Ochrony Zdrowia.

Kilka form protestu

Protest ma przebiegać w kilku formach. Lekarze, jak podali w sobotę, mają zapisywać leki na drukach recept opracowanych przez NRL - nie zawierają one informacji o stopniu odpłatności pacjenta i uprawnieniach do refundacji. Drugą formą będzie powrót do pieczątki ze styczniowego protestu: "Refundacja do decyzji NFZ". Medycy mogą też używać nazw międzynarodowych leków oraz wypisywać medykamenty spoza listy leków refundowanych, a także nie wpisywać kodu NFZ na receptach. W takich sytuacjach pacjenci mogą mieć problemy z wykupieniem leków z przysługującą im zniżką.

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz podkreślił w niedzielę, że protest lekarzy to kolejna eskalacja żądań, zmierzająca do całkowitego zniesienia odpowiedzialności. Dodał, że pacjenci w placówkach, które podpisały umowy z NFZ mają prawo do otrzymania recepty na lek refundowany.