Po wczorajszej dymisji z funkcji wiceministra sprawiedliwości Bartłomiej Ciążyński nie wróci już do państwowego instytutu PORT, gdzie pracował przed objęciem funkcji w rządzie. To samochodem tej firmy wiceminister pojechał na urlop w Słowenii, płacąc za paliwo służbową kartą. Jak ustalił dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, także tam Ciążyński złożył rezygnację.
Już wkrótce powinna pojawić się informacja ministerstwa nauki, które nadzoruje wrocławski PORT, czyli Polski Ośrodek Rozwoju Technologii - państwowy instytut należący do Sieci Łukaszewicz.
Bartłomiej Ciążyński złożył rezygnację z pełnionej tam przez dwa miesiące przed powołaniem do rządu funkcji wicedyrektora ds. komercjalizacji. Polityk, który wykorzystał służbową kartę w celach prywatnych, zarabiał tam netto ok. 20 tysięcy złotych.
Jak ustalił dziennikarz RMF FM, w PORT od wczoraj trwa postępowanie sprawdzające jego działania, które ma być zakończone w ciągu kilku dni.
W sprawie nadużycia śledztwo wszczęła wczoraj prokuratura, a Bartłomiej Ciążyński ma też stracić funkcje pełnione we władzach Nowej Lewicy. Chodzi m.in. o kierowanie jej wrocławskimi strukturami i klubem lewicy w Radzie Miejskiej.
Po ujawnieniu wyłudzenia, jakiego dopuścił się Ciążyński, minister nauki zarządził dziś przeprowadzenie audytu korzystania z transportu i służbowych kart płatniczych we wszystkich instytutach Sieci Badawczej Łukasiewicz.