Narodowe Centrum Sportu, które powstało po to, by wybudować Stadion Narodowy na Euro, po turnieju dalej będzie nim zarządzać - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Mariusz Piekarski. Arena nie trafi w prywatne ręce, bo minister Joanna Mucha obawia się, że stadion nie byłby należycie eksploatowany przez komercyjną firmę, a dla operatora liczyłby się tylko zysk.
NCS będzie zarządzał stadionem w zmienionej formule prawnej. Chodzi o to, by spółka miała większą autonomię i przed każdą imprezą nie musiała prosić o zgodę ministra sportu i skarbu, ale także by dzieliła się zyskiem. Model funkcjonowania jest już wypracowany - ogłosiła minister Joanna Mucha. Dodała, że umowa z NCS-em ma być podpisana do końca wakacji.
Już za dwa tygodnie na Stadionie Narodowym rozegrany zostanie mecz futbolu amerykańskiego. Po nim z płyty boiska zniknie murawa, bo na arenie odbędą się dwa wielkie koncerty, w tym występ Madonny.
W październiku na Stadionie Narodowym znów pojawią się piłkarze. Biało-czerwoni będą walczyć z Anglią o punkty eliminacji do mundialu w Brazylii.
By taki gigant jak Stadion Narodowy zarabiał na siebie, w ciągu roku trzeba by na nim zorganizować 10-12 wielkich imprez. Koszt utrzymania areny to 30 mln zł rocznie. Nie ograniczamy się meczami - przyznaje w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim Daria Kulińska z Narodowego Centrum Sportu. Stadion nie jest piłkarski. To jest nasza duża zaleta, że jesteśmy w stanie zorganizować naprawdę różne imprezy. Mamy dach, wiec możemy funkcjonować przez cały rok - dodaje.
Stadion ma zarabiać na siebie nie tylko dzięki wielkim imprezom. Resztę wpływów mają przynieść te mniejsze - bankiety, konferencje, szkolenia i wynajem tysięcy metrów powierzchni biurowej. Według planów, ok. 10 mln zł zysku przyniesie sprzedaż praw do nazwy areny.