Wenezuelczyk, podejrzany między innymi o molestowanie dziewczynek w Sopockiej Szkole Montessori, zostaje w areszcie. Sąd Okręgowy w Gdańsku nie uwzględnił zażalenia na jego ponowne aresztowanie - dowiedział się reporter RMF FM. Co ciekawe, decyzję podjęła ta sama sędzia, która na początku roku wypuściła mężczyznę na wolność.
Dziś Sędzia Sądu Okręgowego Dagmara Daraszkiewicz uzasadniała, że materiał dowodowy w tej sprawie jest pełniejszy. Dlatego odrzuciła wniosek obrony. Tu chodzi o opinie biegłych: informatyka i seksuologa dotyczącą plików zabezpieczonych na początku roku w komputerze 60-letniego Wenezuelczyka. Opinia wykazała, że był tam ogrom materiałów pedofilskich. Dlatego mężczyzna został ponownie zatrzymany, usłyszał kolejne zarzuty i trafił do aresztu. Tym razem jednak zostanie w nim na dłużej niż kilka miesięcy temu.
Przypomnijmy, pod koniec 2016 roku mężczyzna usłyszał zarzuty molestowania 5 dziewczynek w wieku 6 i 7 lat. Sprawę ujawniliśmy w styczniu. Wszystkie dzieci zostały wtedy przesłuchane przed sądem w obecności biegłego psychologa. Wykluczono, by mogły konfabulować. Z ich ust padły między innymi informacje o "wsadzaniu ręki w majtki" czy "łapaniu za krocze". Mężczyzna za kraty trafił wtedy tylko na chwilę, bo wspomniana już sędzia uchyliła decyzję o aresztowaniu.
Wcześniej Wenezuelczyk - przez około pół roku - w Sopockiej Szkole Montessori uczył dzieci języka hiszpańskiego. Przeprowadzona w placówce kontrola Pomorskiego Kuratora Oświaty wykazała, że w myśl polskiego prawa miał on tylko średnie wykształcenie, nie miał kwalifikacji pedagogicznych i nie był nauczycielem. Gdy wszczęto śledztwo w sprawie molestowania, 60-latek został zawieszony i nie miał już kontaktu z uczniami - informowała nas w styczniu dyrekcja placówki.
Sprawa mocno podzieliła społeczność rodziców dzieci uczących się w niepublicznej, sopockiej szkole. Część z nich murem stoi za obywatelem Wenezueli. Śledztwo w jego sprawie zmierza ku końcowi. Do sądu trafić powinien niedługo akt oskarżenia.
(adap)