Piotr K., który kilka lat temu został okrzyknięty „najmłodszym polskim milionerem”, od dwóch lat siedzi w areszcie a prokuratura szykuje dla niego nowe zarzuty. Według śledczych mógł on oszukać prawie 180 tysięcy osób na łączną sumę prawie 30 milionów złotych.

REKLAMA

O sprawie pisze "Rzeczpospolita".

Kilka lat temu mężczyzna został okrzyknięty najmłodszym polskim milionerem i zrobił błyskotliwą karierę. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", śledczy szykują nowe zarzuty dla K. dotyczące rekordowej liczby oszukanych. Najpierw jednak zgodę musi wyrazić sąd w Austrii, skąd K. został sprowadzony.

To było oszustwo z premedytacją, na wielką skalę - oceniają śledczy. Piotr K. rozwinął biznes kilka lat temu, oferując m.in. suplementy diety, kosmetyki i środki lecznicze, które miały być remedium na różne dolegliwości. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie gwarancje, że preparaty - na odchudzanie, wybielanie zębów i inne - zdziałają cuda.

Oferowane w reklamach środki były przedstawiane jako produkty lecznicze, które miały gwarantować np. wyleczenie żylaków czy stawów. Wprowadzano klientów w błąd, ponieważ nie miały one takich właściwości - mówi "Rzeczpospolitej" prok. Tomasz Łopatka, prowadzący śledztwo.

Ponad 400 oszukanych klientów zgłosiło się do prokuratury. W 2015 r. Piotr K. dostał zarzuty - oprócz oszustwa także m.in. naruszenia prawa farmaceutycznego. Na kilka dni trafił do aresztu, ale sąd zgodził się na kaucję, więc K. wyszedł i zniknął.

Kiedy szukała go policja, K. na swoim profilu na Facebooku pisał: "Mam do sprzedania samochód lamborghini gallardo w idealnym stanie, cena 299 000 zł", załączając zdjęcia. Wpadł w Austrii w Wigilię 2016 r., po tym jak opublikował na Facebooku życzenia świąteczne dla swoich fanów. Dwa miesiące później trafił do kraju. Odtąd jest w areszcie.

Całe miasto oszukanych

Tymczasem śledztwo wykazało, że działania, za jakie K. już usłyszał zarzuty, to wierzchołek góry lodowej. Teraz prokuratura chce je rozszerzyć, kiedy zgodę wyrazi austriacki sąd (wydając K., sąd odniósł się tylko do pierwotnych zarzutów). Jak dziś twierdzą śledczy, skala procederu jest niespotykana - oszukanych jest tyle osób, ile liczy duże miasto. Wniosek do sądu w Austrii o zgodę na nowe zarzuty dla K. dotyczy oszustwa na szkodę 174 tys. osób, które kupiły towary za 28 mln zł. To nie koniec, bo klienci ponosili też dodatkowe koszty, telefonując na specjalną infolinię, jaką uruchomił Piotr K. (koszt 7,69 zł brutto za minutę). To miała być kolejna okazja do naciągania.

Śledztwo jest spektakularne i ze względu na rozmiary oszustwa trafiło na wysoki szczebel prokuratury. Grono poszkodowanych ustalono dzięki informacjom z firm kurierskich, które dostarczały przesyłki za pobraniem.

To wystarczy dla określenia skali oszustwa. Przesłuchiwanie wszystkich osób fizycznie byłoby niewykonalne. Firma Piotra K. miała siedzibę w mieszkaniu - tu przyjmowano zamówienia i ulokowano infolinię - oraz magazyn, skąd wysyłała towar.

Młody biznesmen nie przyznaje się, twierdzi, że działał legalnie. Piotrowi K. sąd apelacyjny właśnie przedłużył areszt do czerwca.