Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiada w sprawie ewentualnych sankcji, które miałyby nałożyć na Polskę Stany Zjednoczone. Chodzi o nowelizację ustawy medialnej, uderzającej w telewizję TVN, w której większość udziałów posiada amerykański koncern Discovery. Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński, w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Grzegorzem Kwolkiem, twierdzi, że doniesienia o ewentualnych sankcjach to "element olbrzymiej presji wywieranej na nasz kraj".
Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński przyznał, że resort "jest przyzwyczajony do działań dezinformacyjnych, także na innych obszarach".
Myślę, że należy do tego rodzaju informacji podchodzić z bardzo dużą ostrożnością. Będzie ich w najbliższych dniach na pewno bardzo dużo - powiedział naszemu dziennikarzowi polityk.
To jest ogólny mechanizm dezinformacji, mający wywołać wrażenie, że jeżeli Polska zdecyduje się wprowadzić pewne zmiany w prawie, to może być zagrożone nasze bezpieczeństwo. To mechanizm, który jest wykorzystywany świadomie przez podmioty, które chcą zablokować te zmiany. Nie jest to niczym dziwnym, ponieważ dezinformacyjne metody działania wykorzystywane są często w podobnych sprawach - stwierdził z kolei wiceszef MSZ rozmowie z portalem wPolityce.pl
Polityk stwierdził ponadto, że "trzeba z bardzo dużą ostrożnością podchodzić do tego, co pojawia się dzisiaj w mediach, zwłaszcza jeśli są to artykuły oparte na anonimowych źródłach i niesprawdzonych plotkach, dlatego że bardzo często nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością".
W najbliższym czasie trzeba się też spodziewać, że to się będzie powtarzało i będziemy mieć kolejne tego rodzaju sensacyjne doniesienia, sensacyjne informacje, w rzeczywistości nie mające nic wspólnego z faktami - powiedział.
Dodał, że "fakty są takie, że strona amerykańska w sprawie lex TVN od długiego czasu rozmawia z bardzo wieloma osobami. W prawie każdej rozmowie ten temat jest podnoszony - przyznał wiceszef resortu spraw zagranicznych.
My, jako Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w tych rozmowach uczestniczymy i bardzo jasno tłumaczymy naszym amerykańskim partnerom, że rozumiemy, że inaczej tę sprawę oceniają, jesteśmy gotowi do wysłuchania ich stanowiska oraz argumentów, ale trzeba też pamiętać o jednej podstawowej zasadzie - prawo w Polsce stanowi polski Sejm, tak jak prawo w Stanach Zjednoczonych stanowi Kongres USA i inne państwa nie ingerują w ten proces; tak samo chcielibyśmy, żeby było to w Polsce - zaznaczył.
Dopytywany, czy należy zatem rozumieć, że nie ma żadnych "straszaków" i gróźb kierowanych bezpośrednio do osób uczestniczących w takich rozmowach, stwierdził, że "straszaków" i gróźb w najbliższych dniach, tygodniach, będziemy słyszeli w sferze medialnej bardzo wiele".
Jestem o tym absolutnie przekonany. Dlatego, że zarówno sam nadawca, jak i jego polityczni sojusznicy będą starali się wykreować fałszywie taką atmosferę, że po pierwsze, w Polsce dzieje się coś przerażającego, że zagrożona jest wolność słowa, podczas gdy w rzeczywistości chodzi o to, aby przepisy były szczelne i przestrzegane, żeby nie dochodziło do ich obchodzenia poprzez tworzenie jakichś pośrednich, fikcyjnych de facto podmiotów, a po drugie, będziemy też widzieli różnego rodzaju operacje informacyjne, mające przedstawić bardzo groźne konsekwencje, jakie Polska miałaby ponieść, jeśli zdecyduje się kontynuować te zmiany - powiedział. Dodał, że "doradza zachowanie spokoju".
Jest zupełnie naturalne, że czasami nie zgadzamy się z Amerykanami w różnych sprawach. Nie zgadzamy się na przykład w sprawach Nord Stream 2 i również bardzo jasno komunikowaliśmy im nasz sprzeciw. Nie jest to niczym dziwnym, nawet między sojusznikami, że są sprawy, w których mamy różne zdania - powiedział wiceszef MSZ.
W środę Sejm uchwalił nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji. Za przyjęciem głosowało 228 posłów, przeciw było 216. Projekt "lex TVN" dotyczy przyznawania koncesji mediom należącym do zagranicznego kapitału: wprowadza zasadę, że w Polsce mogą nadawać tylko takie media, w których udział zagranicznego kapitału nie przekracza 49 procent, chyba że nadawca ma siedzibę na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego, a więc Unii Europejskiej, Islandii, Norwegii i Liechtensteinu.
Politycy PiS przekonują, że nowe prawo ma chronić polskie media przed przejęciem przez kapitał rosyjski, chiński czy arabski.
W opinii ekspertów zmiany w prawie spowodują jednak, że stacja TVN straci koncesję na nadawanie - chyba, że zostanie sprzedana przez obecnego właściciela, czyli amerykański koncern Discovery.
Projekt "lex TVN" spotkał się z falą negatywnych ocen. Krytyczne głosy płyną z opozycji, ale także z Waszyngtonu i Brukseli, a nawet z wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy.
Szef dyplomacji USA Antony Blinken wyraził "głębokie zaniepokojenie" w związku z przyjęciem ustawy medialnej w polskim Sejmie. Polityk stwierdził, że przegłosowana w środę nowelizacja "znacząco osłabiłaby środowisko medialne, które Polacy budowali tak długo".
Wolne i niezależne media czynią nasze demokracje silniejszymi, czynią sojusz transatlantycki bardziej odpornym i są fundamentalne dla naszych relacji dwustronnych - stwierdził szef dyplomacji. Dodał przy tym, że projekt ustawy, który w środę trafił do Senatu, "zagraża wolności mediów" i może zaszkodzić klimatowi wokół inwestycji w Polsce.
Te akty legislacyjne są sprzeczne z zasadami i wartościami, na których zbudowane są nowoczesne i demokratyczne państwa. Apelujemy do polskiego rządu, by zademonstrowały swoje przywiązanie do tych wspólnych zasad nie tylko w słowach, ale i czynach - podkreślił Blinken.
Z naszych nieoficjalnych rozmów wynika, że Stany Zjednoczone są zawiedzione i poirytowane działaniami związanymi z przepisami zwanymi lex TVN. Waszyngton na ustawę patrzy nie tylko jako na uderzenie we własną inwestycję, ale także w trzon wartości demokratycznych.
Według nieoficjalnych ustaleń RMF FM ewentualne sankcje, które USA może nałożyć na Polskę to między innymi wykluczenie naszego kraju ze światowego szczytu demokracji, brak zgody na zakup czołgów Abrams, a nawet personalne sankcje dotyczące prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Przy poprzednim pogorszeniu relacji z USA, dotyczącym ustawy o IPN również pojawiały się informacje o ewentualnych sankcjach. Wtedy Polska wycofała się ze zmian w przepisach.