W obronie prawdy o II wojnie światowej polska dyplomacja chce iść nawet do sądu - informuje "Rzeczpospolita". MSZ rusza z ofensywą przeciwko nieprawdziwym określeniom historycznym pojawiającym się w światowych mediach. Najważniejszym z nich, i zwalczanym przez polską dyplomację są "polskie obozy koncentracyjne" czy "polskie obozy zagłady".
Główna walka toczy się teraz w internecie, poprzez który rozmnażają się krzywdzące dla Polski określenia. MSZ, zwalczając ich używanie, nie chce do nich bezpośrednio nawiązywać.
Nie chcemy powielać określeń "polskie obozy". Przekaz od polskiej dyplomacji ma brzmieć: to są wadliwe kody pamięci - powiedział wiceminister MSZ do spraw prawnych i traktatowych Artur Nowak-Far.
MSZ chce także uświadomić polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, że używanie kłamliwych nazw może być naruszeniem dóbr osobistych. Tożsamość narodowa, godność narodowa związana z dramatycznymi wydarzeniami wojennymi, może być dobrem osobistym - powiedział wiceminister Nowak-Far.
Tylko w zeszłym roku dyplomaci interweniowali 120 razy, gdy w mediach pojawiały się "polskie obozy". Niekiedy z oporami, ale redakcje na ogół wyrzucają kłamliwe określenia z internetowych wersji tekstów.
Takie bitwy i wymiany zdań toczą się między innymi na Twitterze, gdzie szczególną skuteczność ma konto, którego nazwa wyraźnie wskazuje na sprawcę zbrodni: @GermanNaziCamp. Po polskiej stronie interweniują tam nie tylko Polacy, aktywni są Amerykanie, Kanadyjczycy i Francuzi.
Prowadzenie zdecydowanej polityki historycznej zasygnalizował już we wrześniu minister Radosław Sikorski w wywiadzie dla tygodnika "Die Zeit". Za skandaliczny uznał serial niemieckiej telewizji publicznej "Nasze matki, nasi ojcowie", gdzie żołnierze AK zostali przedstawieni jako antysemici. Wstydzicie się za Holokaust i wiecie, że zostaliście pokonani pod Stalingradem. Ale nie zadajecie sobie trudu, żeby się dowiedzieć, jak wasi ojcowie czy dziadkowie zachowywali się u nas - powiedział Sikorski.
"Rzeczpospolita"
(mpw)