Ministerstwo Zdrowia nie sfinansuje zakupu przenośnego płucoserca dla krakowskiego Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej. Taka odpowiedź trafi do lekarzy, którzy potrzebują przenośnego urządzenia ECMO, by szybciej docierać z pomocą do skrajnie wyziębionych osób, np. wydobytych spod lawiny. Koszt takiego sprzętu to 300 tysięcy złotych.
Resort zdrowia odmawia sfinansowania zakupu ECMO, bo jak twierdzi, nie ma podstawy prawnej.
Minister nie może wspierać finansowo i sprzętowo szpitala, którego właścicielem jest marszałek województwa - mówi rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Bąk.
Dodaje, że lekarze z Krakowa powinni skierować swoją prośbę do marszałka albo do wojewody, by uruchomić rządową rezerwę ministra finansów.
Ministerstwo - jak mówi rzecznik - może co najwyżej zaopiniować prośbę o uruchomienie rezerwy, ale w piśmie do lekarzy z Krakowa takiej oceny, czy ECMO jest potrzebne, nie ma.
Problem w tym, że urzędnicy ministerstwa potrzebowali aż dwa miesiące by ustalić, że nie są dobrym adresatem.
Koszt zakupu przenośnego płucoserca to 300 tysięcy złotych. Przenośne ECMO to małe urządzenie, które można zabrać do śmigłowca i szybko dotrzeć z nim do osoby, której temperatura ciała drastycznie spadła. W takich przypadkach liczą się minuty.
Niestety bez przenośnego ECMO poszkodowanego trzeba przetransportować do Krakowa - co trwa nawet dwie godziny.
Warto takie urządzenie kupić - przekonuje dr Robert Gałązkowski, szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Po tych doświadczeniach i efektach pracy Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej należy jak najbardziej takie urządzenie kupić, żebyśmy się uczyli i dalej odkrywali, zdobywali kolejne obszary medycyny - mówi - Zakup urządzenia za 300 tysięcy złotych, które przez wiele lat będzie ratowało ludzkie życie, to nie jest wydatek, który powala.
Także lekarze pracujący w górach nie mają wątpliwości, że warto jest wydać 300 tysięcy złotych na takie urządzenie. Gdyby było takie urządzenie moglibyśmy o przeszło godzinę wcześniej ogrzewać młodą turystkę, którą w sobotę potrwała lawina - mówi lekarz TOPR Sylweriusz Kosiński - W przypadku kiedy zabiegi reanimacyjne trwają ponad 5 godzin, to każda minuta jest na wagę złota. Jeżeli jesteśmy w ten sposób w stanie zaoszczędzić godzinę, to to może w duży sposób wpłynąć na rokowania.
Kobietę trzeba było śmigłowcem przewozić do Krakowa. Gdyby było płucoserce, zespół lekarzy czekałby na nią już w zakopiańskim szpitalu.
Z prośbą o zakup sprzętu krakowscy lekarze byli już u wojewody, marszałka Małopolski i w dwóch fundacjach. Pieniędzy nie dostali.
Teraz będą szukać pieniędzy na przenośne płucosercu wśród właścicieli firm. Doktor Tomasz Darocha z krakowskiego Centrum Leczenia Hipotermii, który od dziennikarza RMF FM dowiedział się, że nie otrzyma 300 tysięcy złotych na sprzęt ratujący życie ludziom, jest zawiedziony postawą ministerstwa. Liczył na pomoc i jej nie dostał. Teraz wyśle kolejne pismo - tym razem do kancelarii premiera.
(j.)