Marian Zembala – zaledwie dwa dni po zaprzysiężeniu na ministra zdrowia – podpadł związkowcom. Odwołania go ze stanowiska domaga się "Solidarność". Chodzi o słowa nowego szefa resortu zdrowia ws. strajku. Zembala powiedział, że jeżeli ktokolwiek z pracowników jego szpitala podjąłby strajk, na drugi dzień zostałby zwolniony.
List w tej sprawie wysłał do premier Ewy Kopacz szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda.
Rzecznik ministerstwa zdrowia Krzysztof Bąk twierdzi, że słowa ministra Zembali zostały niewłaściwie zinterpretowane i są wykorzystywane przez jego politycznych oponentów. Wyrwany z kontekstu i powielany po wielokroć tok myślowy pana profesora stał się elementem gry politycznej, którą prowadzi Solidarność. (...) Typowo polityczna akcja - skomentował rzecznik resortu zdrowia.
Chodzi o wczorajszą wypowiedź Zembali dla "Faktów" TVN na temat strajku pielęgniarek z Wyszkowa. W Śląskim Centrum Chorób Serca, które jest częścią mojego zawodowego życia i pozostanie, jeżeli ktokolwiek z pracowników, ktokolwiek, podjąłby strąk, na drugi dzień będzie przeze mnie, dyrektora, zwolniony - powiedział Zembala.
Zdaniem Dudy słowa te są "świadomym podżeganiem do łamania prawa i publicznym zastraszaniem pracowników". Ktoś taki nie ma prawa być konstytucyjnym ministrem demokratycznego państwa, będącego członkiem Unii Europejskiej - napisał szef Solidarności w liście do szefowej rządu.
Związkowcy uważają, że wypowiedź ta dyskwalifikuje Zembalę nie tylko jako ministra, ale również jako dyrektora publicznej, utrzymywanej z pieniędzy podatników, placówki.
Związkowcy żądają natychmiastowej dymisji Zembali i jednoznacznego odcięcia się od tej wypowiedzi.
Prof. Zembala jest konsultantem krajowym ds. kardiochirurgii i szefem słynnego zabrzańskiego ośrodka leczenia chorób serca. Był uczniem prof. Zbigniewa Religi.
(mpw)