Ryszard Milewski nie jest już prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku. Po prowokacji w sprawie Amber Gold odwołał go minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Wczoraj zgodziła się na to Krajowa Rada Sądownictwa.
Według Górskiego, na posiedzeniu KRS Milewski "był powściągliwy, co do okazywania skruchy". Jak mówił szef Rady, sędzia twierdził przed KRS, że podawanie w rozmowie z rzekomym przedstawicielem kancelarii premiera daty posiedzenia i składu orzekającego w sprawie prezesa Amber Gold Marcina P. było "normalną informacją publiczną". Członkowie Rady - w tym Gowin - nie podzielają tej opinii.
Wniosek o odwołanie sędziego Milewskiego złożył minister sprawiedliwości Jarosław Gowin w związku z ujawnionym w mediach nagraniem rozmowy telefonicznej, w trakcie której osoba podająca się za asystenta szefa kancelarii premiera miała ustalać z Milewskim szczegóły związane m.in. z posiedzeniem sądu dot. zażalenia na areszt szefa Amber Gold. Sprawę opisała "Gazeta Polska Codziennie".6 września do prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku zadzwonił ktoś, kto przedstawił się jako asystent szefa kancelarii premiera Donalda Tuska. Szef sądu miał prosić o instrukcje, czy przyspieszać posiedzenie sądu ws. zażalenia na aresztowanie Marcina P., prezesa Amber Gold. Milewski miał też umówić się na spotkanie z premierem. Gdańska prokuratura wszczęła już śledztwo w tej sprawie po zawiadomieniu prezesa gdańskiego sądu. KRS zwróciła się już do redakcji "GPC" o udostępnienie kopii całego nagrania.
Wcześniej Milewski złożył do KRS pisemne wyjaśnienia. Według naszych informacji, prezes gdańskiego sądu miał napisać, że tym, co zawierają tomy "afery sopockiej" dotyczącej prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego - z przyczyn osobistych - miał interesować się Gowin. Chodziło o stenogram z jednego ze spotkań w Sopocie w 2008 r., w którym Gowin brał udział, obok Karnowskiego, dilera samochodowego Włodzimierza Groblewskiego i biznesmena Sławomira Julke. Milewski potwierdził, że były różne wersje pisma z wyjaśnieniami do Krajowej Rady Sądownictwa. Były bardzo duże naciski pana ministra Gowina - skomentował w rozmowie z RMF FM. Jednak z dokumentu, który otrzymała KRS, zniknęły dwa akapity poświęcone ministrowi sprawiedliwości.Minister sprawiedliwości zaprzeczył tym informacjom. Przyznał, że w 2008 roku Karnowski zaprosił go na kolację, w której brały wymienione osoby. Nie przypominam sobie, by rozmowa dotyczyła czegokolwiek innego niż kwestii towarzyskich - powiedział Gowin podkreślając, że nigdy nie żądał stenogramów i nie rozmawiał z Milewskim na temat akt tzw. afery sopockiej. Jeżeli pan prezes Milewski rzeczywiście coś takiego stwierdził, to jest to kłamstwo, które skończy się w sądzie - dodał.
Jak oświadczył w środę Milewski, w piśmie do KRS nie zamieścił żadnych informacji na temat tzw. sprawy sopockiej. Twierdzi, że nigdy nie rozmawiał na ten temat z Gowinem. Przypomniał też, zawiadomił prokuraturę o popełnieniu na jego szkodę przestępstwa powoływania się - dla uzyskania korzyści - na wpływy w instytucjach państwowych i samorządowych. Śledztwo w tej sprawie poprowadzi poznańska prokuratura okręgowa.
Przez większość czasu rozmowa miała charakter towarzyski do momentu, gdy Sławomir Julke poruszył temat domu handlowego Laura, który chciał kupić. Później, inny uczestnik spotkania Włodzimierz Groblewski miał odwieźć Jarosława Gowina do willi Baltica. Pan Gowin do nas przyjeżdżał, ale czy akurat w SPATiF-ie było takie spotkanie, tego nie mogę potwierdzić - powiedział nam Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.
Według naszych informacji, jeden z uczestników spotkania miał nagrać rozmowę i stenogram z jej przebiegu ma znajdować się w aktach sprawy sopockiej.