Matka dwulatka i trzylatka, którzy w środę rano wypadli z okna warszawskiego wieżowca, nie przyznaje się do winy i odpiera stawiane jej zarzuty. Chodzi o narażenie dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Dzieci zginęły na miejscu.
Takie same zarzuty postawiono 26-letniemu konkubentowi matki. Grozi za to do 5 lat więzienia. Prokuratura nie wyklucza skierowania do sądu wniosków o areszt.
Okazało się, że 20-latka już wcześniej została skazana za narażenie dzieci na niebezpieczeństwo. Sąd wymierzył jej karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i wyznaczył dozór kuratora. Zimą, w innym mieszkaniu, kobieta zostawiła chłopców bez opieki. Sąsiedzi zauważyli, jak dzieci wychylają się z balkonu, i wezwali policję. Wtedy braciom nic się nie stało.
Tym razem jednak doszło do tragedii. Wypadek wydarzył się około godziny 8 rano. W mieszkaniu była wtedy zarówno matka chłopców, jak i jej konkubent. Ojciec dzieci przebywa w więzieniu. Kobieta w chwili zatrzymania miała około 0,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Policjanci ustalają, w jaki sposób dzieci zdołały wejść na wysoki parapet. Ich matka twierdziła, że zamykała okno. Nie było przy nim żadnego krzesła, w pobliżu stało tylko łóżeczko.