W środę w okolicach Góry Kalwarii (Mazowsze) policja zatrzymała dwie kobiety. Skakały one po dużym worku, a później próbowały go wrzucić do stawu. W środku był kilkumiesięczny szczeniak. Zwierzę zostało uratowane. Matka i córka usłyszały zarzuty.
Sytuacja miała miejsce 15 sierpnia przed południem. Kobieta spacerująca przy jednym ze stawów w gminie Góra Kalwaria zauważyła, jak dwie kobiety nad stawem kopią w worek i próbują zanurzyć go w wodzie. Z worka wydobywał się skowyt zwierzęcia - mówi komisarz Jarosław Sawicki, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie.
Kobieta zaczęła krzyczeć i wtedy kopiące worek osoby uciekły, a potem odjechały zaparkowanym w pobliżu samochodem. W worku na gruz budowlany był kolejny worek foliowy, a w nim zakrwawiony około pięciomiesięczny pies. Łapy miał skrępowane taśmą klejącą. Do worka wrzucono także duży kamień.
Na miejsce wezwano załogę fundacji Animal Rescue Polska, a ta zajęła się rannym psem. Wolontariusze użyli podstępu, by odnaleźć sprawców.
Postanowiliśmy opublikować zdjęcie psiaka i oznajmić, że błąkał się on nad Wisłą. Nie chcieliśmy wystraszyć sprawczyń ani świadków. Po godzinie zgłosiła się roztrzęsiona właścicielka. Opisała psa bardzo dokładnie, informując, że kilka godzin wcześniej uciekł jej ze smyczy. Postanowiliśmy pojechać do niej, aby sprawdzić, czy to ona próbowała zabić psa, pakując go żywcem do worka, a następnie, kopiąc go, wyrzuciła do wody. Zabraliśmy świadka, która widziała twarze kobiet uciekających autem z miejsca zdarzenia - poinformował Dawid Fabjański z Animal Rescue Polska.
Świadek rozpoznała obie osoby. Wezwano policję.
Kobiety zostały zatrzymane i usłyszały zarzuty karne wynikające z ustawy o ochronie zwierząt, za co kodeks karny przewiduje do pięciu lat pozbawienia wolności - powiedział Sawicki. Dodał, że sprawa jeszcze w czwartek trafi do prokuratury w Piasecznie.
Kobiety miały tłumaczyć, że szczeniak przeszkadzał im, bo mają trudną sytuację rodzinną. Zwierzę było zaczipowane.
Lekarze stwierdzili znaczną opuchliznę głowy i pyska oraz podejrzenie złamanie miednicy. Pies był wychudzony, bał się smyczy. Właściciele musieli się nad nim znęcać już wcześniej. Będziemy domagać się najwyższego możliwego wymiaru kary. To było z premedytacją przygotowane przestępstwo i próba zabicia zwierzęcia - mówi Fabjański.
Pies pod okiem technika weterynarii przebywa w domu tymczasowym fundacji.
(ag)