Marszałek województwa podkarpackiego Mirosław Karapyta, podejrzany o korupcję i płatną protekcję, pozostanie na wolności - zdecydował Sąd Okręgowy w Lublinie. Orzeczenie jest prawomocne. Posiedzenie sądu w tej sprawie, jak też uzasadnienie wydanego postanowienia, było niejawne.
Sąd Okręgowy utrzymał w mocy postanowienie Sądu Rejonowego Lublin-Zachód, który zezwolił, aby Karapyta opuścił areszt po wpłaceniu 60 tys. zł poręczenia majątkowego. Zażalenie na tę decyzję Sądu Rejonowego składała pod koniec kwietnia prokuratura, która domagała się orzeczenia wobec Karapyty bezwzględnego trzymiesięcznego aresztu z obawy na możliwość mataczenia.
Sąd uznał jednak, że prokuratura nie złożyła przekonujących dowodów, z których wynikałoby, że Karapyta mógłby w jakikolwiek sposób utrudniać śledztwo. Co więcej, większość dowodów już została zabezpieczona. Co do poręczenia sąd uznał, że areszt byłby najbardziej restrykcyjnym środkiem i w pierwszej kolejności należy stosować inne, te mniej dotkliwe, ale również skuteczne. Jak stwierdził, gdyby okazało się, że marszałek nie stawia się na wezwania albo próbuje utrudniać śledztwo, wtedy natychmiast wróciłby do aresztu, a kaucja by przepadła. Postanowienie jest prawomocne.
W sprawie został złożony również wniosek przez szefa CBA Pawła Wojtuniuka, który domagał się ukarania samej sędzi. Na przekazanie tego postulatu do rzecznika dyscypliny sędziowskiej zdecydował się z kolei były już minister sprawiedliwości, Jarosław Gowin.
Lubelska prokuratura postawiła Karapycie siedem zarzutów dotyczących lat 2011-2012. Marszałek miał przyjąć łapówki w wysokości od 1,5 do 30 tys. złotych. Łącznie miał zyskać w ten sposób kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Karapyta miał także przyjmować korzyści w postaci opłacanych mu urlopów w Polsce i za granicą. Dwa zarzuty dotyczą natomiast korzyści osobistych w postaci zaspokajania potrzeb seksualnych. Grozi mu do 10 lat więzienia.