Prokuratorzy wystąpili do sądu z wnioskiem o tymczasowy areszt dla byłego policjanta z Łodzi, podejrzanego o uduszenie dwójki swoich dzieci. Mężczyzna przyznał się do obu zbrodni. Podczas przesłuchania w prokuraturze mówił, że zabił, bo chciał zemścić się na żonie. Rozwścieczyło go, że kobieta chce wyjechać za granicę.
Wniosek o tymczasowe aresztowanie to standardowe działanie, gdy chodzi o morderstwo i zbrodnię zagrożoną najwyższą karą, czyli dożywociem. Sąd zajmie się nim prawdopodobnie jutro rano.
Z zeznań mężczyzny wynika, że w przeddzień zbrodni podjął ostateczną decyzję, iż zabije swoje dzieci. Zamierzał także - jak wyjaśniał - popełnić samobójstwo. Zabójstw dokonywał systematycznie. Najpierw odebrał ze szkoły 7-letniego syna, zaprowadził go do domu i tam udusił. Później odebrał córkę z przedszkola i ją również pozbawił życia w mieszkaniu. Zrezygnował ostatecznie z próby samobójczej, ale nie potrafił wyjaśnić dlaczego - relacjonował wyjaśnienia podejrzanego rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Z relacji Janusza T. wynika, że była to zbrodnia z zemsty na żonie. Mówił, że chciał w ten sposób zemścić się, ponieważ był przekonany, że żona zamierza wyjechać za granicę. Mówił też, że żałuje tego, co zrobił - dodał Kopania.
Ciała dzieci znaleziono we wtorek po południu w mieszkaniu przy ul. Szpitalnej w Łodzi. Policjanci zatrzymali ich ojca na miejscu. Był pijany, miał dwa promile alkoholu w organizmie.
Prokurator przyznał, że w tej sprawie - podobnie jak w przypadkach innych zbrodni - konieczne będą badania psychiatryczne podejrzanego.
Według policji, Janusz T. przed trzema laty przeszedł na policyjną emeryturę. 10 lat temu został odznaczony Krzyżem Zasługi m.in. za uratowanie dwójki małych dzieci z pożaru kamienicy przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi.