Po interwencji Ministerstwa Sprawiedliwości wstrzymana została decyzja łódzkiego sądu o odebraniu samotnemu ojcu sześciorga dzieci. Decyzję sąd uzasadniał dramatycznymi warunkami mieszkaniowymi: pan Wojciech zajmuje wraz z dziećmi zaledwie 20-metrowe mieszkanie. Przeciwko decyzji sądu protestowali m.in. pracownicy łódzkiego MOPS-u, którzy na co dzień pracują z rodziną i widzą, że mężczyzna kocha dzieci i robi wszystko, by je utrzymać. On sam skarży się w rozmowie z naszą dziennikarką na nieprawdziwą opinię sądowej kurator: "Weszła jednorazowo i stwierdziła, że tragedia się dzieje".
Dzieci pana Wojciecha mają od 4 do 12 lat. Termin wykonania decyzji sądu o odebraniu ich ojcu wyznaczono na dzisiaj na 12:00. Pan Wojciech dowiedział się o tym w poniedziałek - wtedy dostał pismo z sądu rodzinnego.
Decyzję o odebraniu dzieci sąd podjął na podstawie opinii kurator sądowej, która pisała o "fatalnych warunkach", w jakich żyje rodzina. Pojawił się zarzut mówiący o tym, że nie wszystkie dzieci mają swoje łóżka. Faktem jest, że siedem osób musi pomieścić się w zaledwie 20-metrowym mieszkaniu.
Po prostu zabierają mu te dzieci z powodu biedy, choć ten człowiek na to w ogóle nie zasłużył. Na to nie można pozwolić - alarmował w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" Marcin Wawrzyńczak z Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, który zaangażował się w pomoc rodzinie.
Wawrzyńczak rozpowszechniał, m.in. za pośrednictwem Facebooka, apel o pomoc i udział w zaplanowanym na dzisiaj proteście. Zgłosiła się do mnie asystentka rodziny z MOPS, która wraz z innymi pracownikami (...) pomaga samotnemu ojcu sześciorga dzieci. Właśnie sąd mu te dzieci odebrał... Panie z MOPS walczą, żeby do tego nie dopuścić, ponieważ to porządny człowiek, ale sąd całkowicie zlekceważył to, co mówiły... - relacjonował.
Dzisiaj - po interwencji resortu sprawiedliwości - decyzja sądu o odebraniu panu Wojciechowi dzieci została wstrzymana. Sąd dał sobie jeszcze czas na zweryfikowanie decyzji - ma to zrobić poprzez zasięgnięcie dodatkowych opinii na temat rodziny. Będzie chciał także zapoznać się z opiniami pracowników łódzkiego MOPS-u.
W rozmowie z dziennikarką RMF FM Agnieszką Wyderką pan Wojciech skarżył się na nieprawdziwą opinię kurator sądowej.
Nie wiem, skąd te informacje doszły do sądu - prawdopodobnie od pani, która tu weszła jednorazowo i stwierdziła, że tragedia się dzieje. Nie jest tak. W pozwie było napisane, że zła opinia ze szkoły - a wczoraj pani dyrektor zrobiła świetną opinię dzieciom i mi: że są zadbane, nic nie brakuje i tak dalej. A z decyzji sądu wynika, że są bite, matka była bita przeze mnie, dzieci przeze mnie bite, niezadbane, brudne, że na podłodze śpią. Niczego takiego nie było ani razu - podkreślał pan Wojciech.
Rodzinie potrzebne jest mieszkanie. Miasto przyznało już panu Wojciechowi lokal socjalny, a MOPS pomaga w wyremontowaniu go.
Z komunikatu wydanego przez resort sprawiedliwości wynika, że z polecenia ministra Zbigniewa Ziobry sprawą zajęli się wiceministrowie Patryk Jaki i Łukasz Piebiak. Pierwszy z nich - jak czytamy w komunikacie - "wystąpił do Prezesa Sądu Okręgowego w Łodzi o zbadanie, jeszcze dzisiaj, poprawności czynności podejmowanych przez służbę kuratorską w tej sprawie".
Do Łodzi pojechał ponadto dyrektor ministerialnego Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich, który "zorganizował pomoc prawną dla ojca dzieci".
Ministerstwo Sprawiedliwości przypomina, że dzieci nie mogą być odbierane rodzicom tylko i wyłącznie z powodu biedy - podkreśla resort w komunikacie.
(edbie)