Warmińsko-mazurscy leśnicy apelują do chodzących po lasach o niezabieranie młodych, pozornie tylko wyglądających na porzucone, zwierząt. "Zwierzęta nie są wyrodnymi matkami, a zabierając młode to my, ludzie, odbieramy im mamy" - powiedział rzecznik leśników.
Rzecznik olsztyńskich Lasów Państwowych Adam Pietrzak poinformował, że do prowadzonego przez Nadleśnictwo Olsztynek Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Napromku koło Lubawy trafiła właśnie malutka sarna. Spacerowicze znaleźli ją w lesie. Byli przekonani, że pozbawione opieki matki maleństwo zginie bez ludzkiej pomocy. Wzięli więc sarenkę na ręce i zawieźli do ośrodka w Napromku. Chcieli dobrze, ale najprawdopodobniej odebrali dziecko sarniej matce - powiedział Pietrzak. Podkreślił, że leśnicy od lat apelują, by nie zabierać z lasu młodych zwierząt, które tylko pozornie wyglądają na porzucone. Sarenka wbrew przypuszczeniom nie została opuszczona przez matkę, po prostu dopiero kilka godzin po urodzeniu jest w stanie o własnych siłach podążać za dorosłą sarną. Do tego czasu leży ukryta w trawie lub pod krzakiem i nabiera sił. Matka obserwuje z bezpiecznej odległości swoje potomstwo, by na wszelki wypadek odciągnąć uwagę ewentualnego drapieżnika.
Sarny, które opiekują się swoimi młodymi, mają w zwyczaju zostawiać je same. I nie świadczy to o tym, że dorosłe sarny są wyrodnymi matkami. Jest dokładnie na odwrót. Pozostawianie dziecka bez opieki to strategia, która zwiększa szanse na przeżycie potomstwa. Małe sarny w odróżnieniu od dorosłych nie wydzielają zbyt intensywnego zapachu. Nie przyciągają dzięki temu drapieżników - wyjaśnił Pietrzak i zaapelował, by w żadnym wypadku nie zabierać z lasu takich zwierząt ani ich nie dotykać. Najlepiej obejść je spokojnie i nie płoszyć, nie nękać.
Mała sarenka, która trafiła do ośrodka w Napromku, na razie ma się dobrze. Karmię ją co trzy godziny. Na szczęście sarenka przyjmuje pokarm, bo zdarza się, że odebrana matce mała sarna traci apetyt i po kilku dniach ginie - powiedział leśniczy z Napromka, Lech Serwotka.