„Miło wiedzieć, że ma się przyjaciela… i w dodatku ministra!” – piszą lekarze rodzinni do Bartosza Arłukowicza. W liście do niego zauważają, że „przyjaciele nie powinni się okłamywać. Nawet, gdy prawda jest bolesna” i dlatego wypominają szefowi resortu zdrowia propagandę i podejmowanie nieprzemyślanych decyzji. Chodzi o planowane zmiany w podstawowej opiece zdrowotnej.

REKLAMA

"List do Przyjaciela Ministra" - tak zaczynają swój list do szefa resortu zdrowia lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego, nawiązując do listu, jaki 24 maja opublikowała "Gazeta Wyborcza". W piśmie tym minister Arłukowicz apelował do "Kolegów Lekarzy" o aktywną współpracę i zaangażowanie.

"My, lekarze specjaliści medycyny rodzinnej rozumiemy, że polityczna konieczność odwracania uwagi od fatalnej sytuacji w opiece zdrowotnej, zmusiła do propagandowej epistolografii. Poza wypisywaniem recept, też potrafimy składać zdania, więc odrzucając erystykę przyjmujemy konwencję słowa pisanego" - piszą w odpowiedzi "Koledzy Lekarze".

W dalszej części listu lekarze wypominają ministrowi Arłukowiczowi projekt Ustawy z dnia 09.05.2013 o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Jak piszą "ustawy niebezpiecznej dla pacjentów i całego środowiska lekarskiego".

"Przyjacielu Ministrze. Medialny szum dotyczący kilku tragicznych przypadków, spowodowanych także sposobem zarządzania opieką zdrowotną, nie powinien stanowić podstawy do gwałtownych, mających "przykryć" tenże sposób, nieprzemyślanych oraz nie konsultowanych projektów i decyzji. Zwłaszcza takich, które mogą prowadzić także do skłócenia specjalistów medycyny rodzinnej ze specjalistami innych dziedzin, którym, na zasadzie "kiełbasy wyborczej", próbuje się wmówić, że mają takie samo doświadczenie i wiedzę. A społeczeństwu, że poprawi to ich opiekę zdrowotną..." - czytamy.

W postscriptum lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego piszą: "Przyjacielu Ministrze. Jeśli nie chcesz się z nami spotykać, to chociaż napisz kolejny list!"

Arłukowicz w apelu do lekarzy: Nic nie boli tak jak krzywda pacjenta

"W ostatnich miesiącach media relacjonowały historie chorych, którzy nie otrzymali na czas potrzebnej im pomocy medycznej, co w niektórych przypadkach skończyło się tragicznie. Nie jestem wyjątkiem - ja też nie mogę się z tym pogodzić. (...) Apeluję do Was, Koledzy Lekarze, o aktywną współpracę i zaangażowanie" - pisał minister zdrowia Bartosz Arłukowicz w liście otwartym do lekarzy opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" 24 maja.

Minister zdrowia odniósł się też do opisywanych przez media tragicznych w skutkach zaniedbań i błędów lekarskich. "Nie mogą się z tym pogodzić nie tylko najbliżsi tych pacjentów - reakcje opinii publicznej dobitnie świadczą, że te historie głęboko poruszyły całe społeczeństwo. Nie jestem wyjątkiem - ja też nie mogę się z tym pogodzić. Prawdziwego lekarza nic tak nie boli jak krzywda pacjenta, jak śmierć, której można było uniknąć" - przekonywał minister, apelując o współpracę i zaangażowanie lekarzy.

"Oburzenie, przerażenie i wielkie wołanie do nieba o pomoc"

Bartosz Arłukowicz nie ma żadnej szansy na zmianę kodeksu etyki lekarskiej - powiedział natomiast szef samorządu lekarzy Maciej Hamankiewicz przed spotkaniem z ministrem zdrowia. Jego zdaniem szef resortu, atakując lekarzy, stara się odwrócić uwagę od bałaganu panującego w służbie zdrowia. Robi to m.in. publikując list w gazecie, zamiast skierować go bezpośrednio do lekarzy. Hamankiewicza najbardziej oburza jednak wykorzystanie do ataku na medyków kilku głośnych przypadków śmierci. Chociażby w tej słynnej sprawie śmierci Jasia rzecznik odpowiedzialności zawodowej podjął działania sam od siebie. Tej inicjatywy nigdy nam mój przyjaciel Bartosz A., obecnie minister zdrowia, nie wykazał - zauważa.

Zwraca także uwagę, że minister mówiący o zmianie kodeksu etyki lekarskiej musi wiedzieć, że nie ma do tego żadnych praw, bo dokument uchwala zjazd lekarzy, a nie resort. Oburzenie, przerażenie i wielkie wołanie do nieba o pomoc... - podsumowuje działania ministra szef samorządu lekarskiego.