Lech Kaczyński jest w tej chwili i prezydentem-elektem, i prezydentem Warszawy. I tak ma być jeszcze przez kilkanaście dni. Kaczyński zapowiedział bowiem, że na początku listopada złoży urząd prezydenta stolicy. Oznacza to niemałe zamieszanie.
Wiele wskazuje, że warszawiaków w następnym roku czekają podwójne wybory: przedterminowe i te właściwe (w październiku). Stanie się tak, jeśli wszystko odbędzie się zgodnie z kalendarzem, który przewidują obowiązujące przepisy.
A oto prawdopodobny scenariusz. Kaczyński rezygnuje z fotela prezydenta Warszawy, premier wyznacza komisarza - ten może jednak zarządzać miastem tylko pół roku; potem muszą zostać rozpisane nowe wybory; po nich nastąpi nowy prezydent (ale praktycznie tymczasowy, bo tylko do października).
Oznacza to, że przyszły rok będzie dla stolicy czasem bardzo niestabilnym. Do tego budżet miasta straci 3 mln złotych na zorganizowanie dodatkowego głosowania.
Innym problemem jest z kolei to, kto do tego czasu będzie rządzić stolicą. Wszak większość obecnych urzędników zmienia pokoje ratusza na biura w małym i dużym pałacu.