"W całej tej aferze z lotami marszałka (Marka) Kuchcińskiego brakuje mi tylko Antoniego Macierewicza, który w obronie tego bałaganu wyszedłby i powiedział, że profilaktyka bezpieczeństwa lotów jest nieważna i róbmy tak, jak przed Smoleńskiem" - mówił w rozmowie z portalem Onet.pl Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i współautor zaleceń do zmian w instrukcji HEAD po katastrofie smoleńskiej.
Marszałek Sejmu Marek Kuchciński ogłosił, że w piątek zrezygnuje ze swojego stanowiska. Ta decyzja to następstwo afery związanej z lotami Kuchcińskiego. Marszałek wielokrotnie podróżował rządowym samolotem do rodzinnego Podkarpacia - często także zabierał z sobą członków rodziny lub innych polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Zdaniem Macieja Smoleńska cała sytuacja to dowód na to, że z tragedii w Smoleńsku nie wyciągnięto wniosków. Straciliśmy w Smoleńsku 96 osób. Dopuszczenie do tego, by z tej tragedii nie wyciągnąć wniosków, jest karygodne. W całej tej aferze z lotami marszałka Kuchcińskiego brakuje mi tylko Antoniego Macierewicza, który w obronie tego bałaganu wyszedłby i powiedział, że profilaktyka bezpieczeństwa lotów jest nieważna i róbmy tak, jak przed Smoleńskiem, bo przecież tam nie doszło do tragicznego w skutkach złamania zasad, tylko winien był mityczny zamach - mówił Lasek w rozmowie z Onetem.
Przypomnę, że jako Komisja Badania Wypadków Lotniczych stworzyliśmy nie tylko raport z katastrofy, lecz również zalecenia dla wszystkich instytucji i służb, które zajmują się organizacją tych lotów. Zmieniona została przede wszystkim instrukcja HEAD, która precyzuje, jak takie loty powinny być organizowane - zaznaczył.
Lasek zwrócił uwagę, że zmiana miała na celu, by wszystkie instytucje mogły się odpowiednio przygotować do zadania. Stąd wymóg, by lot o statusie HEAD zgłaszać nie później niż 48 godzin przed jego realizacją - zaznacza.
Ponad połowa lotów marszałka była zgłaszana niekiedy nawet z godziny na godzinę. Instrukcja dopuszcza pilną procedurę wykonania takiego lotu, ale tylko w wyjątkowych przypadkach, jak katastrofa czy klęska żywiołowa. Stworzyliśmy taką furtkę na wypadek zdarzeń losowych, nieprzewidywalnych. Problem w tym, że dziś coś, co miało być wyjątkiem, staje się normą. A to oznacza niebezpieczne naciąganie przepisów - mówił Lasek.