"Donald Tusk zapłaci cenę za nieostrożne obietnice wyborcze" - mówi w wywiadzie dla "Polski The Times" były prezydent Aleksander Kwaśniewski, komentując zapowiedzi premiera dotyczące negocjacji unijnego budżetu na lata 2014-20. Ludowców chwali za pokazanie „pięknej, demokratycznej twarzy”. A pytany o swoją polityczną przyszłość, mówi, że nie widzi jej w Parlamencie Europejskim.
Zdaniem Kwaśniewskiego, wysokość unijnego budżetu to kwestia negocjacyjna i operowanie w takiej sytuacji liczbą było ryzykiem, które musi odbić się Tuskowi czkawką. Nawet, jeśli dostaniemy 290 mld i tak będzie to punkt do krytyki - zresztą słusznej - przez opozycję. Miało być 300, a jest 290, porażka. Z drugiej strony polityczni konkurenci mają prawo do punktowania rządu, ale nie bezmyślnie. Jeśli wynegocjowana kwota będzie poważną stawką i z rachunku europejskiego będzie wynikało, że wciąż pozostajemy w gronie największych beneficjentów polityk spójności i rolnej, trudno będzie krzyczeć, że dzieje nam się krzywda, a rząd sprzedał nasze interesy. Buchalteria ma swoją logikę, ale ta europejska jest o wiele bogatsza niż tylko liczby - podkreśla w wywiadzie były prezydent.
Pytany o nieoczekiwaną zmianę we władzach PSL, mówi, że to, co wydarzyło się na sobotnim kongresie ludowców, bardzo dobrze o nich świadczy. Partia którą oskarża się często o nepotyzm, kolesiostwo i inne matactwa, pokazała piękną, demokratyczną twarz. (...) Ludowcy zrobili wielką przysługę polskiej demokracji w czasach, kiedy coraz bardziej modne stają się partie wodzowskie, rządzone silną ręką. Życie partyjne zanika. Rano z góry idzie krótki komunikat, a działacze jak papugi, często bez większego zrozumienia, powtarzają to, co wyświetla im się w telefonie czy mailu. Na tym tle niespodziewana zmiana przywództwa jest jeszcze bardziej imponująca i pozostaje mi chylić czoła przed PSL-owcami - mówi. Kwaśniewski przekonuje też w rozmowie z dziennikiem, że jest bardzo zadowolony z tego, co robi. Parlament Europejski nie jest miejscem, w którym widziałbym swoją przyszłość - mówi. Podkreśla jednak, że jest za tym, by do wyborów lewica poszła razem. Na pewno udzielę wsparcia jak największego, nie sądzę natomiast, aby miało to być w postaci własnej kandydatury - dodaje.