Jak wyglądał zakup służącego do inwigilacji systemu Pegasus przez polskie władze? Jak pisze "Gazeta Wyborcza", była to precyzyjnie zaplanowana operacja resortu sprawiedliwości i Centralnego Biura Antykorupcyjnego. "To była klasyczna ustawka. Najpierw była polityczna decyzja o zakupie systemu do inwigilacji, a później podporządkowano temu celowi rozporządzenie ministra sprawiedliwości” – mówi "Wyborczej" poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba.
"15 września 2017 r. posiedzenie sejmowej komisji finansów publicznych prowadzi Jacek Sasin. W planie są cztery punkty. Trzeci to zaopiniowanie wniosku ministra sprawiedliwości w sprawie zmian w planie finansowym Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej na 2017 r. To właśnie dzięki tym zmianom Centralne Biuro Antykorupcyjne mogło dostać 25 mln zł na zakup izraelskiego systemu do inwigilacji Pegasus" - pisze “Gazeta Wyborcza". "Posłowie nie mają pojęcia, że chodzi o zakupy dla CBA. Wniosek przedstawia wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, jeden z najbliższych współpracowników Zbigniewa Ziobry" - dodaje.
Według relacji dziennika, Michał Woś tłumaczył posłom, że 12 sierpnia zmieniono zasady finansowania z Funduszu, "rozszerzając katalog podmiotów, które taką pomoc mogą świadczyć". Podał, że "dotychczas były to tylko i wyłącznie organizacje trzeciego sektora" (czyli fundacje, organizacje pomocowe itp.), a teraz został "dodany katalog instytucji z sektora finansów publicznych. Stąd przedłożone zmiany". Jak podkreśla “GW", minister nie wspomniał, że wśród tych instytucji jest CBA, które może być finansowane wyłącznie z budżetu państwa.
"Komisja akceptuje wniosek bez żadnej dyskusji i wątpliwości. Zapis posiedzenia liczy zaledwie osiem stron. Posłowie nie wiedzą, że dzień wcześniej Woś wystąpił do Ministerstwa Finansów o zgodę na przeznaczenie 25 mln zł z Funduszu na “inne działania", które mają “służyć zapobieganiu przestępczości". We wniosku też nie pada ani nazwa Pegasus, ani informacja, że chodzi o system do inwigilacji" - czytamy w gazecie.
Legalność zakupu Pegasusa była badana przez resort finansów. Według “GW", z dokumentacji ministerstwa wynika, że tego samego dnia, gdy komisja Sasina przyjęła zmiany, ówczesny szef CBA Ernest Bejda zwrócił się do resortu Ziobry o 25 mln zł i dostał je w dwóch transzach. "MF przyznało, że doszło do naruszenia dyscypliny finansów publicznych, ale “wykorzystanie środków z Funduszu [w zakresie przekazania ich CBA] było celowe i efektywne". Dlatego "kierując się względami merytorycznymi oraz prawnymi", uznano, że “naruszenie dyscypliny finansów nie nastąpiło w stopniu wyższym niż znikomy" - pisze dziennik.
Mamy uwierzyć, że dwa dni po zmianie rozporządzenia przez Ziobrę zgłasza się do niego szef CBA po 25 mln na zakup środków techniki specjalnej? To była klasyczna ustawka - stwierdził w rozmowie z “Gazetą Wyborczą" poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba, który dotarł do dokumentu resort finansów. Najpierw była polityczna decyzja o zakupie systemu do inwigilacji, a później podporządkowano temu celowi rozporządzenie ministra sprawiedliwości. Posłowie zostali wprowadzeni w błąd, ukryto przed nimi to, czemu ma służyć zwiększenie planu finansowego funduszy - tłumaczył.
Agencja Associated Press podała, powołując się na ustalenia działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab, że za pomocą opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus inwigilowani byli: senator KO Krzysztof Brejza, adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek.
W rozmowie z RMF FM Brejza przyznał, że już wcześniej miał podejrzenia co do tego, że jego telefon może być podsłuchiwany. Podejrzenia miałem techniczne, ponieważ były problemy z łączeniem się z tym telefonem, ale podejrzenie miałem bardzo wysokie, kiedy już w drugiej części kampanii, na koniec sierpnia, telewizja rządowa zaczęła publikować moją prywatną korespondencję, żeby we mnie uderzyć i uderzyć w sztab wyborczy. I to się im udało. Prace sztabu zostały sparaliżowane i kiedy odnalazłem stary telefon okazało się, że rzeczywiście oni publikowali moją wykradzioną korespondencję z tego telefonu. Korespondencję pochodzącą sprzed wielu lat - SMS-ową przerabiali na maile, pozamieniali nadawcę z odbiorcą i tego typu fałszywkami, spreparowanymi materiałami, uderzono we mnie, jako szefa sztabu Koalicji Obywatelskiej - mówił w rozmowie z reporterem RMF FM, Rochem Kowalskim.
Premier Mateusz Morawiecki, pytany pod koniec 2021 roku o używanie Pegasusa przez polskie służby podkreślił, że trzeba "sprostować" informacje medialne i nie dać sobie "narzucić fake newsa". To typowy sposób działania niektórych mediów, że tworzą fakt nieprawdziwy, następnie ktoś inny cytuje ten nieprawdziwy fakt, powołując się na to źródło, i nagle potem wszyscy przyjmują, że taka była rzeczywistość. Otóż nie było takiej rzeczywistości - powiedział premier.
Zapewnił, że "nie ma wiedzy", by takie podsłuchy miały miejsce. Dopytywany o doniesienia mediów zagranicznych dot. podsłuchów stosowanych wobec osób publicznych związanych z opozycją w Polsce, Morawiecki zwrócił uwagę, że "tu możemy mieć od czynienia potencjalnie - jeśli się potwierdzą takie fakty - z działaniem bardzo różnych służb". "Sądzę, że odpowiednie organa wyjaśnią tę kwestię" - zapowiedział. Dodał, że wobec tych doniesień medialnych powinno się mieć "zdrowe wątpliwości, żeby nie wejść w spirale fake newsów"
Rzecznik rządu Piotr Müller pytany o inwigilację z użyciem Pegasusa zapewnił, że "żadna służba nie złamała zasad prawa; kontrola operacyjna - jeżeli była podejmowana - miała zgodę sądową". Odmówił podania informacji, czy system Pegasus był stosowany wobec osób związanych z opozycją, zasłaniając się niejawnym charakterem informacji w tym zakresie.
Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, odnosząc się do doniesień ws. Pegasusa, zauważył, że "w Polsce kontrola operacyjna jest prowadzona w uzasadnionych i opisanych prawem przypadkach, po uzyskaniu zgody Prokuratora Generalnego i wydaniu postanowienia przez sąd". Jak dodał, "sugestie, że polskie służby wykorzystują metody pracy operacyjnej do walki politycznej, są nieuprawnione".
Nie ma już żadnej wątpliwości, że popełniono rzeczy wyjątkowo cuchnące. Mówię nie tylko o samym akcie podsłuchiwania, co jest zabójcze dla demokracji, że władza podsłuchuje opozycję przy użyciu narzędzi, które mają służyć do walki z terroryzmem, ale zdaje się, że przy tej okazji popełniono także wiele innych wykroczeń - tak o inwigilacji z użyciem Pegasusa mówił w niedzielę w TVN24 lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Ocenił, że "to jest jedna z tych spraw, która doczeka się publicznego ujawnienia prawdy, sprawiedliwości i konsekwencji wobec tych, którzy dopuścili się tego procederu".
Będziemy starali się przekonać mimo wszystko posłanki i posłów opozycji i obozu rządzącego, bo chyba tam paru przyzwoitych zostało, albo przynajmniej chcących odkupić część win i może uda się powołać klasyczną komisję śledczą w Sejmie - zapowiedział były premier. Jeśli nie, to tak, czy inaczej, komisja senacka powstanie. Jestem o tym przekonany. Miałem okazję o tym rozmawiać z senatorami i marszałkiem Senatu, więc myślę, że na następnym posiedzeniu Senatu taka komisja powstanie. Ona nie będzie miała uprawnień śledczych, ale na pewno dzięki jej pracy uda się ujawnić opinii publicznej przynajmniej część mechanizmu, który doprowadził do tego skandalu - mówił Tusk.
Tusk przyznał, że według kanadyjskich ekspertów, jego aktualny telefon nie był zhakowany Pegasusem. Czy byłem podsłuchiwany, czy byłem obserwowany przez władze PiS, proszę sobie odpowiedzieć samej na to pytanie, bo tutaj niestety musimy na razie polegać na własnej intuicji, czy domysłach - zaznaczył.
Pegasus to system, który został stworzony przez izraelską firmę NSO do walki z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością. Pod koniec listopada gazeta "Calcalist" poinformowała o znacznym ograniczeniu przez izraelskie władze liczby państw, do których firma NSO Group będzie mogła eksportować oprogramowanie Pegasus, pozwalające inwigilować użytkowników np. smartfonów.
Lista została zmniejszona ze 102 do 37 państw, a znalazły się na niej tylko te kraje, w których nie dochodzi do łamania praw człowieka. Zakaz objął m.in. Polskę i Węgry.
W lipcu opublikowane zostały wyniki międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa 17 mediów, gdzie stwierdzono, że oprogramowanie Pegasus umożliwiało śledzenie co najmniej 180 dziennikarzy, 600 polityków, w tym trzech prezydentów, 10 premierów i jednego króla oraz 85 działaczy praw człowieka i 65 liderów biznesu z różnych krajów.
Przy pomocy Pegasusa można nie tylko podsłuchiwać rozmowy z zainfekowanego smartfona, ale też uzyskać dostęp do przechowywanych w nim innych danych, np. e-maili, zdjęć czy nagrań wideo, oraz kamer i mikrofonów.