Stołeczna policja szuka osób, które minionej nocy porzuciły na terenie szpitala przy ul. Szaserów mężczyznę: trwa ustalanie, czy już wtedy był martwy, czy zmarł po porzuceniu w okolicach szpitala. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, na ciele mężczyzny odkryto wiele ran.
Jak relacjonowała oficer prasowa komendy na Pradze-Południe nadkom. Joanna Węgrzyniak, w nocy z wtorku na środę w okolice szpitala przy Szaserów podjechał samochód, a nieznani sprawcy wyjęli z niego ciało mężczyzny, porzucili je i odjechali z miejsca zdarzenia.
Został przywieziony mężczyzna, lekarze stwierdzili, że nie żyje. Wezwano policję. Na miejscu zostały wykonane niezbędne czynności, ale za wcześnie, by coś wyrokować - podkreślała Węgrzyniak.
Jak dowiedział się nasz dziennikarz, trwa ustalanie, czy mężczyzna nie żył już w momencie porzucenia w okolicach szpitala, czy też zmarł później. Według ustaleń Krzysztofa Zasady, na ciele mężczyzny odkryto wiele ran - śledczy nie chcą jednak ujawniać, w jaki sposób powstały: czy były to obrażenia od jakiegoś ostrego narzędzia, czy może od broni palnej.
Mogę potwierdzić, że wszczęto postępowanie w tej sprawie. Na miejscu były prowadzone czynności z udziałem prokuratora. Na tym etapie nie udzielamy jednak szczegółowych informacji na ten temat - przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Marcin Saduś.
Prokuratura będzie teraz szczegółowo badać zapis szpitalnego monitoringu, a przesłuchania obejmą ochronę obiektu, osoby, które zgłosiły odnalezienie ciała, i lekarzy, którzy stwierdzili zgon.
Według nadkom. Joanny Węgrzyniak, sprawcami są prawdopodobnie osoby "zza wschodniej granicy". W akcji przed szpitalem mogły brać udział dwa auta: alfa romeo i opel, które nie były zarejestrowane w województwie mazowieckim.