Jestem za powtórzeniem wyborów prezydenckich w Wałbrzychu - deklaruje w rozmowie z reporterką RMF FM Barbarą Zielińską prezydent tego miasta Piotr Kruczkowski. Świdnicka prokuratura sprawdza, czy kupowano tam głosy, w tym przez komitet Kruczkowskiego.

REKLAMA

Decyzję o ewentualnym powtórzeniu wyborów może podjąć tylko sąd. I zrobi to 4 stycznia. Piotr Kruczkowski mówi, że musiał zająć takie stanowisko dla dobra wszystkich wyborców.

Porównuje się Wałbrzych do Białorusi. Oskarża się komisje wyborcze, że tam też siedzieli przestępcy - skoro fałszowali wybory. To przekroczyło wszelkie granice - zaznacza Piotr Kruczkowski i dodaje: Jeśli mają być wybory, to ja jestem do nich gotowy. Tylko mają być uczciwe i czyste; które także oczyszczą Wałbrzych i wałbrzyszan, bo to nieprawda, że tutaj jest 120 tys. przestępców. Bo tak to zaczyna pobrzmiewać.

Oskarżenia wobec rządzącego włodarza wysuwają kontrkandydaci Kruczkowskiego. Głosy w Wałbrzychu miały kosztować do 10 do 20 złotych. Prokuratura w tej sprawie przesłuchała już kilkunastu świadków.

W Wałbrzychu do II tury wyborów przeszli: wieloletni prezydent miasta Piotr Kruczkowski (PO), który ostatecznie wygrał tegoroczne wybory 325 głosami oraz Mirosław Lubiński (niezależny). Kruczkowski zdobył 50,59 proc. (13 880 głosów), a Lubiński 49,41 proc. (13 555 głosów). Natomiast w I turze na Kruczkowskiego głosowało 24,70 proc., a na Lubińskiego 26,80 proc.

Dlatego też na początku grudnia Lubiński i Patryk Wild (niezależny), również kandydat na prezydenta Wałbrzycha złożyli do sądu wniosek o ponowne przeliczenie głosów w Wałbrzychu i rozpisanie wyborów. Według Lubińskiego, po dokładnym przeanalizowaniu wyników z wałbrzyskich komisji wyborczych okazało się, że 332 głosy zostały unieważnione, ponieważ postawione zostały krzyżyki przy nazwiskach obu kandydatów.

W trakcie II tury wyborów w Wałbrzychu oddanych zostało w sumie 28 077 głosów, w tym głosów ważnych było 27 435, głosów nieważnych było więc 642.