- Działania KNF wobec Amber Gold nie budziły moich zastrzeżeń, w przeciwieństwie do bierności prokuratury, sądu rejestrowego, UOKiK, a także banków w tej sprawie - mówił były członek Komisji Nadzoru Finansowego Witold Koziński. W ocenie byłego wiceprezesa NBP, afera "dowodzi słabości strukturalnej instytucji państwowych".
Koziński w latach 2010-14 był przedstawicielem prezesa banku centralnego w KNF. Podczas przesłuchania przed komisją śledczą przyznał, że o sprawie Amber Gold dowiedział się "pod koniec 2011 roku lub na początku 2012 roku", gdy na posiedzeniu KNF ówczesny przewodniczący Andrzej Jakubiak mówił o swojej korespondencji z prokuraturą w tej sprawie.
Przewodniczący KNF przedłożył taką informację luźną, co się dzieje z pismami, które kierował do prokuratur- powiedział Koziński.
Jak dodał, Jakubiak poinformował Komisję o tym, że "są trudności z wyegzekwowaniem prawa w stosunku do firmy Amber Gold". - Chodziło o prokuraturę w wyegzekwowaniu czynności dochodzeniowych. Powiedział, że wysłał pismo do prokuratora generalnego i tak rozumiałem tę sytuację, że jest w stadium oczekiwania na odpowiedź - kontynuował Jakubiak.
Przyznał zarazem, że między czerwcem 2010 r. a październikiem 2014 r. sprawa Amber Gold nie była formalnie poruszana podczas posiedzeń KNF.
Świadek mówił też, że wiedzą na temat sprawy Amber Gold nie podzielił się z prezesem NBP, choć, jak dodał, ówczesny prezes NBP Marek Belka "wiedzę z pewnością miał". Koziński zaznaczył także, że "na żadnym posiedzeniu zarządu NBP sprawa Amber Gold nie była poruszana". - Wydaje się, że nie było konieczności dzielenia się tą wiedzą z członkami zarządu - powiedział.
Świadek nie pamiętał też, czy sprawa była omawiana na posiedzeniu RPP. - Nie mieliśmy wiedzy o skali tego oszukańczego przedsięwzięcia - mówił. - Z tej wiedzy, którą miałem, nie wynikało, że szykuje się potężny krach finansowy - dodał.
Poseł Kukiz'15 Tomasz Rzymkowski pytał świadka o spotkanie byłego prezesa NBP z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem i o jego wiedzę na temat tematów poruszanych podczas tego spotkania. Chodzi o upublicznione nagrania z podsłuchów z restauracji "Sowa i Przyjaciele", gdzie pojawia się wątek, z którego wynika, że Belka ostrzegał ówczesnego premiera przed Amber Gold.
Koziński przyznał, że wie o takim spotkaniu, ale "nie od samego prezesa, ale z przekazów medialnych". - Z przekazów medialnych być może, że prezes o tym (sprawie Amber Gold) wspomniał na jakimś nieformalnym spotkaniu (z Tuskiem). Nie jestem w stanie odtworzyć sobie w jakich okolicznościach to było - odparł świadek.
- Kiedy pana zdaniem to spotkanie się odbyło? - dopytywał Rzymkowski. - Nie pamiętam, nie odtwarzam tego - odpowiedział Koziński.
Kwestie tę poruszył również Witold Zembaczyński z Nowoczesnej, który pytał, jak Koziński ocenia zaangażowanie NBP w "rozpracowanie afery Amber Gold" i ochronę pokrzywdzonych obywateli. - Jeżeli jest tak, że prezes NBP powiadamia premiera rządu o tym, że działalność tej spółki może nieść fatalne konsekwencje (...) i nic się nie dzieje, to mam wrażenie, że bezwładność tego procesu była ogromna, że ten proces być może można było zatrzymać wcześniej, ale z mojego oglądu tego, co się działo, to byłoby bardzo trudne - powiedział Koziński.
Dopytywany, czy nawet szef rządu nie był w stanie zatrzymać Amber Gold, Koziński odpowiedział, że nie wie, czy premier miał takie możliwości. - Prokuratura była wtedy niezależna, ale to jest jakaś przesłanka ku temu, że te instytucje, żeby nie powiedzieć więcej - państwo - nie działało tak jak trzeba - powiedział Koziński.
Świadek zaznaczył jednocześnie, że miał zaufanie do KNF w tej sprawie. - Ja miałem zaufanie do KNF. Nie mogę powiedzieć, że działania KNF czy urzędu (...) budziły jakieś moje wątpliwości. Sprawa Amber Gold jest sprawą absolutnie, można powiedzieć, jakoś wyjątkowo specyficzną, z uwagi na bierność organów niektórych instytucji państwowych, ale to jakby nie budziło we mnie wątpliwości, co do uczciwości postępowania Urzędu czy samej Komisji - mówił Koziński.
Zembaczyński dopytywał świadka, kto w jego opinii ponosi odpowiedzialność za Amber Gold. Koziński stwierdził, że "nie w równej mierze, ale głównie - prokuratura, sąd rejestrowy, który zarejestrował Marcina P. jako prezesa". - Nie miał obowiązku sprawdzać wtedy, ale mógł to zrobić - dodał.
Wskazał też na UOKiK, który "miał narzędzia ku temu, żeby ograniczyć ekspansję spółki Amber Gold poprzez zakaz reklamy, czego nie zrobił". - Może i banki, które zbyt późno reagowały na fakt nieprawidłowości - dodał świadek.
- Tych instytucji było sporo, za dużo, w mojej ocenie dowodzi to słabości strukturalnej instytucji państwowych - ocenił Koziński.