9,5 tys. miejsc parkingowych zapełnia się codziennie w Krakowie. Najtańszy postój w mieście to 3 zł za godzinę. Na prywatnych postojach licznik bije kierowców mocniej po kieszeni - od 6 zł za godzinę. Ale na opłaty parkingowe narzekają także warszawiacy, tym bardziej, że tam parkowanie w centrum zdrożało…
Aby zaparkować samochód w centrum Krakowa, a przy okazji nie stracić fortuny, trzeba się sporo… najeździć i poświęcić mnóstwo czasu. Wprawdzie część zostawia swoje samochody na obrzeżach miasta i podróżuje komunikacją miejską, ale to nadal znikomy procent zmotoryzowanych.
Dlatego - jak opisuje reporter RMF FM Maciej Grzyb – w centrum chodniki, pobocza, a nawet miejsca objęte zakazem parkowania zastawione są samochodami. Pustką świecą za to prywatne parkingi, gdzie trzeba słono płacić. Posłuchaj relacji naszego dziennikarza:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Nie lepiej jest w centrum Warszawy, gdzie dodatkowo od dziś za parkowanie trzeba więcej płacić. Pierwsza godzina zdrożała o 1 zł, druga o 1,20, trzecia o 1,40. W sumie cały dzień parkowania to już nie 21 a ponad 30 złotych.
Opłaty za parkowanie w płatnej strefie w centrum miasta nie były zmieniane od 6 lat. Samochodów przybywa, a miejsc parkingowych - nie. Dlatego - jak tłumaczą urzędnicy - podwyższanie opłat ma zniechęcić kierowców do wjeżdżania samochodami do centrum. W zamian powinni wybrać komunikację miejską. Niestety, wielu warszawiaków ma do niej sporo zastrzeżeń.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
W centrum Warszawy, w strefie płatnego parkowania jest około 20 000 miejsc postojowych. To wciąż za mało, prywatne parkingi są za to o wiele droższe. Łatwo zauważyć, że na uliczkach tuż obok strefy, gdzie nie ma już parkometrów przez cały dzień z trudem można znaleźć wolne miejsce.
Zupełnie inaczej jest w Katowicach. Tam od czterech lat za postój płaci się tyle samo – czyli 1,5 zł. za pierwszą godzinę. Za drugą zapłacimy 1,80, a za trzecią 2 złote. Jak zapewnił naszego reportera rzecznik Urzędu Miasta, opłaty wprowadzono nie po to, by łatać budżet gminy, ale po to by zmusić kierowców do jak najszybszego zwalniania miejsc parkingowych w centrum. Na razie pomysł się sprawdza. W zeszłym roku do miejskiej kasy od parkujących wpłynęły ponad 4 miliony złotych. Dokładnie tyle kosztuje generalny remont zaledwie jednej ulicy. Władze Katowic wychodzą więc z założenia, że nawet drastyczna podwyżka nie przełoży się na większą liczbę remontów. Dlatego żadnych podwyżek opłat za parkowanie nie planują.