Jeśli prokurator generalny uzna, że ponoszę za to odpowiedzialność, to z całą pewnością nie trzeba wszczynać procedury odwołującej - deklaruje w rozmowie z wyborcza.pl prokurator krajowy Dariusz Korneluk. Tak komentuje decyzję sądu o braku aresztu dla byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego.
Romanowski, który był zatrzymany w związku ze śledztwem dot. Funduszu Sprawiedliwości, wyszedł na wolność tuż przed północą we wtorek na mocy decyzji Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Powodem - jak podał Romanowski - jest chroniący go immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.
Wyborcza.pl zapytała Korneluka, co zrobi po nocnej decyzji sądu o zwolnieniu Romanowskiego.
Przypomniano, że "sąd w ogóle nie rozpatrywał wniosku prokuratury o areszt dla polityka, lecz po 20 minutach nakazał jego natychmiastowe wypuszczenie na wolność". "Powód? Błąd prokuratury, która nie uwzględniła faktu, że Romanowskiego oprócz immunitetu poselskiego (który Sejm mu uchylił) chroni też immunitet delegata do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Pismo przewodniczącego Rady, który zażądał od polskiej strony natychmiastowego zawieszenia procedury aresztowej, dotarło do Polski we wtorek po południu" - napisano.
"Konsekwencje polityczne są oczywiste. Dlatego prok. Korneluk, zapytany wprost, czy poda się do dymisji, odpowiedział w sposób wskazujący, że podporządkuje się decyzji Adama Bodnara - ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego" - podała wyborcza.pl.
Wczoraj późnym wieczorem sąd nie uwzględnił wniosku o tymczasowe aresztowanie posła Suwerennej Polski Marcina Romanowskiego.
Kilka minut po północy Marcin Romanowski wraz ze swoim pełnomocnikiem wyszedł do dziennikarzy zgromadzonych przed gmachem sądu. Tłumaczył, że skoro nadal - co potwierdziła decyzją sądu - posiada immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy - to nie może być mowy o skutecznym postawieniu mu zarzutów. Kwestionował też samą ich treść.
Zarzut zorganizowanej grupy przestępczej jest oczywiście niezasadny z powodów konstrukcyjnych. Nie można na bazie legalnej instytucji, jaką jest Ministerstwo Sprawiedliwości, budować takiego zarzutu - przekonywał polityk.
Romanowski zapowiedział skierowanie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prokuratorów, którzy - jak mówił - "doskonale zdawali sobie sprawę" z faktu, że przysługuje mu immunitet. To pozbawienie wolności było absolutnie bezprawne - ocenił. Dodał, że zawiadomienie będzie także dotyczyło autorów opinii prawnych ws. przysługującego mu immunitetu członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, które opublikował na swoich stronach resort sprawiedliwości.
Dziś w Porannej rozmowie w RMF FM pełnomocnik Romanowskiego,mec. Bartosz Lewandowski komentował zatrzymanie swojego klienta.
Jeżeli po tej sprawie nie będzie jakiejś dymisji albo nawet politycznej odpowiedzialności, to ja nie wierzę w odpowiedzialność polityczną w Polsce. Jest to sprawa jaskrawego przykładu niekompetencji i nadużycia władzy, kompromitacji Polski na arenie międzynarodowej - podkreślił gość Tomasza Terlikowskiego.
Prowadzący pytał mecenasa o to, kto powinien ponieść odpowiedzialność w tej sprawie. Jeżeli chodzi o odpowiedzialność polityczną, ona jest jasno wskazana. Odpowiedzialny politycznie za tę sprawę jest minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar. Pytanie, czy to skończy się dymisją - zaznaczył Lewandowski.
Będziemy kierować zawiadomienie do prokuratury nie tylko na prokuratorów, którzy odpowiadali za to bezprawne pozbawienie wolności. Również będziemy składać zawiadomienie na te dwie osoby, które sporządziły na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości, a konkretnie wiceministra Arkadiusza Myrchy, te opinie, które miały uzasadniać stosowanie środków przymusu pomimo posiadanego immunitetu - powiedział.
Były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski w poniedziałek został zatrzymany w związku ze śledztwem Prokuratury Krajowej w sprawie nieprawidłowości w wydatkowaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Usłyszał łącznie 11 zarzutów, które dotyczą m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, a także ustawiania konkursów. Polityk nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożył obszerne wyjaśnienia.
Śledztwo prokuratury w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, które trwa od lutego, jest wielowątkowe; toczy się m.in. w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez ministra sprawiedliwości i urzędników resortu, do których należało zarządzanie, rozdysponowanie i rozliczenie środków finansowych pochodzących z Funduszu Sprawiedliwości.
W ocenie prokuratury udzielali oni - działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowych i osobistych - w sposób uznaniowy i dowolny wsparcia finansowego beneficjentom programów nieposiadających związku z celami Funduszu Sprawiedliwości, czym działali na szkodę interesu publicznego - Skarbu Państwa oraz interesu prywatnego, co spowodowało ograniczenie dostępności środków dla uprawnionych podmiotów.