Poniedziałek był w Bagdadzie najbardziej krwawym dniem od czasu obalenia dyktatury Saddama Husajna: w 4 samobójczych zamachach zginęły co najmniej 34 osoby, ponad 200 zostało rannych. Czyżby to był drugi etap irackiej wojny? Światowe opinie zebrali korespondenci RMF.
Wprawdzie amerykańscy komentatorzy nie mówią jeszcze o drugiej fazie wojny w Iraku, ale przyznają, że jest to powstanie z udziałem zagranicznych terrorystów. W USA uważa się, że wczorajsze zamachy noszą wyraźne oznaki działania al-Qaedy. Świadczy o tym samobójczy charakter ataków, ich organizacja i koordynacja w czasie.
W Waszyngtonie wśród ekspertów coraz częściej słyszy się więc opinie, iż trzeba jak najszybciej podjąć zdecydowane działania wobec tego powstania. Jak pisze dziś „The Washington Post”, nawet zdaniem oficerów wywiadu zbyt mało uwagi poświęcano w Iraku przejawom oporu, koncentrując siły i środki służb wywiadowczych na poszukiwaniach broni masowego rażenia. To musi się zmienić. Eksperci uważają, że administracja ma od 3 do 6 miesięcy na stłumienie tych ataków, potem akcje zamachowców mogą się rozszerzyć.
Jednak izraelscy eksperci oceniają, że Stany Zjednoczone nie tylko nie przegrywają batalii irackiej, ale są na dobrej drodze do trwałego uregulowania sytuacji.
Wczorajsza fala terroru to najlepszy dowód, że zwolennicy Saddama wpadają w panikę z powodu postępującej normalizacji – twierdzą izraelscy specjaliści. Przypuszczalnie duża rolę w eskalacji terroru w Iraku odgrywa też Damaszek, który obawia się, że już wkrótce podzieli los Iraku – oceniają Izraelczycy
Ataki w Bagdadzie są okrutne, ale nie pozbawione logiki – takie komentarze dominują wśród brytyjskich analityków. Ich zdaniem organizatorom zamachów zależy na kompletnej destabilizacji Iraku. Do tego stopnia, by odstraszyć inwestorów, bez których odbudowa państwa nie będzie możliwa.
Obserwatorzy zgoni są co do jednego. Elementem, który obecnie chroni Irak przed całkowitym rozkładem, jest siła amerykańskiego oręża. Ale kraj ten może popaść w jeszcze większą anarchię, jeśli władza nad odradzającą się rzeczywistością nie zostanie przekazana w ręce wiarygodnych Irakijczyków.
„Wojna w Iraku się nie skończyła!”, "Bezprecedensowa przemoc w Bagdadzie" – takie tytuły widnieją dziś na pierwszych stronach największych francuskich gazet. Jednakże sytuację, w której znaleźli się Amerykanie, najbardziej dosadnie komentuje francuska telewizja.
Bezprecedensowa fala zamachów upokorzyła USA i pokazała jak bardzo bezsilna jest amerykańska armia w Iraku. Amerykanom wymierzony został bolesny policzek – tak pastwi się nad Stanami Zjednoczonymi jedna z francuskich sieci telewizyjnych. Jednocześnie jej komentatorzy dodają, że w Iraku terrorystów nie było, a teraz jest ich tam cała masa. Poza tym Irak staje się dla Amerykanów drugim Wietnamem.
11:25