Nie będzie zmian w Konstytucji. Sejm odrzucił wszystkie propozycje poprawek do ustawy zasadniczej w sprawie ochrony życia poczętego. To porażka - przyznał premier Jarosław Kaczyński.
Przed ostatecznym głosowaniem szef rządu zaapelował o poparcie rekomendowanej przez komisję nadzwyczajną zmiany; ocenił, że jest bardzo duża szansa na uzyskanie wymaganej 2/3 głosów.
Dotyczyła ona art. 30. konstytucji i mówiła, że źródłem wolności i praw człowieka i obywatela jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka przynależna mu od chwili poczęcia; jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. W głosowaniu wzięło udział 443 posłów, zatem wymagana większość wynosiła 296 głosów. Za przyjęciem zmiany w konstytucji głosowało 269 posłów, przeciw było 121, wstrzymało się 53.
Wcześniej Kaczyński pacyfikował rozłam w PiS-ie. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, szef rządu zagroził, że jeśli posłowie nadal będą kontestować prezydenckie poprawki do konstytucji, dojdzie do przedterminowych wyborów. Reprymenda poskutkowała: posłowie zagłosowali za prezydenckimi poprawkami, mając świadomość, że i tak one nie przejdą, ponieważ nie miały poparcia PO i LPR. Ale dzięki temu udało się ocalić jedność partii.
O wycofanie prezydenckich poprawek zwróciło się do szefa klubu PiS 58 posłów i 12 senatorów tej partii. Podpisali się pod nim m.in. marszałek Marek Jurek, Artur Zawisza, Bolesław Piecha, Jarosław Selin i Marian Piłka. Jak powiedział reporterowi RMF FM ten ostatni, w tej sprawie nie ma znaczenia, że poprawki przygotował ich prezydent.
Sam Lech Kaczyński bagatelizował sprawę. Szefowa jego gabinetu Elżbieta Jakubiak jeszcze przed głosowaniem przygotowywała grunt pod upadek poprawek prezydenta. Twierdziła, że nie były to wcale poprawki głowy państwa, bo choć powstały w Pałacu Prezydenckim, to formalnie złożył je klub PiS. Bagatelizowała też afront posłów i nie chciała mówić o PiS-owskim wotum nieufności wobec prezydenta.
Nikt nie składał deklaracji lojalności w każdej sprawie. Nikt prezydentowi nie przysięgał, więc ja nie będę odbierała żadnych przysięg, ani papierów z lojalnością - mówiła Jakubiak. Mimo miażdżących opinii ekspertów Jakubiak twierdziła, że poprawki były dobre i najważniejsze, że popierał je premier.