Katowiccy prokuratorzy zakończyli główne śledztwo ws. grupy przestępczej, która na masową skalę fałszowała dokumenty. Zarzuty postawiono już ponad 30 członkom gangu. Mogą je jeszcze usłyszeć odbiorcy fałszywych dokumentów, których trzeba liczyć w tysiącach.
Członkowie grupy sfałszowali ponad 40 tysięcy dokumentów. Podrabiali praktycznie każdy dokument, jaki istnieje - od paszportu, przez świadectwo maturalne, a na zawodowych zaświadczeniach kończąc - wylicza w rozmowie z naszym reporterem prokurator Leszek Goławski. Sfałszowane dokumenty zamawiali zarówno ludzie z gangów i grup przestępczych, jak i pojedyncze osoby. Za sfałszowany paszport płacono 1500 złotych, dowód osobisty kosztował 1000, a dyplom wyższej uczelni 800 złotych.
Podrobione przez śląski gang dokumenty trafiały też za granicę. Były to m.in. zaświadczenia zawodowe, które wykorzystywano przy zdobywaniu pracy np. w Anglii i sfałszowane dokumenty samochodowe wysyłane do Niemiec. Jednym z zamawiających był np. pracownik katowickiej budowy. Potrzebował ponad 70 zaświadczeń dla ludzi pracujących na wysokościach. Co ciekawe, chodziło o budowę... sądu w Katowicach - mówi Goławski.
Na trop fałszerzy kilka lat temu trafiła Straż Graniczna. Funkcjonariusze wykryli, że obywatele Ukrainy posługiwali podrobionymi dokumentami. Tropy prowadziły do fałszerzy na Śląsk. Po założeniu podsłuchów Straż Graniczna i prokuratura miały niezbite dowody fałszerstw. Osoby, które w tej sprawie rozmawiały, nawet się z tym nie kryły i przez telefon ustalano, jaki dokument jest potrzebny i z jakimi danymi osobowymi - wyjaśnia prokurator Goławski.