Kongres Stanów Zjednoczonych zażądał, by administracja prezydenta George'a W. Busha zerwała wszelkie kontakty z Jaserem Arafatem, liderem Autonomii Palestyńskiej. W przyjętej rezolucji napisano, że Kongres i naród amerykański mają już dość cynicznego poparcia, jakiego Arafat udziela kryminalnym przestępcom.
Kongres uznał, iż warunkiem dalszego utrzymania jakichkolwiek kontaktów Waszyngtonu z Arafatem oraz autonomicznym rządem palestyńskim, winno być natychmiastowe wygaszenie napięć na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy. Arafat - ostrzega Kongres - winien zatrzymać i przekazać Izraelowi ludzi, odpowiedzialnych za terrorystyczne zamachy. Kongres i naród amerykański mają już dość "cynicznego poparcia, jakiego Arafat udziela kryminalnym przestępcom" - powiedział deputowany do izby Reprezentantów Tom Lanos.
Dokument Kongresu to jednak tylko opinia, a poza tym prezydent Bush postanowił dać Arafatowi jeszcze jedną szansę: "Pan Arafat musi pokazać, że jest rzeczywiście przywódcą i doprowadzić do osądzenia tych, którzy posługują się mordem jako bronią w unicestwieniu procesu pokojowego" - stwierdził amerykański przywódca. Na razie wysiłki lidera Autonomii nie przyniosły efektu. Wczoraj zarządził areszt domowy wobec duchowego przywódcy Hamasu, szejka Ahmeda Jasina. To właśnie Hamas jest odpowiedzialny za zeszłotygodniowe zamachy w Jerozolimie i Hajfie, w których zginęło 26 osób a ponad 200 zostało rannych.
W Betlejem, gdzie powinien panować świąteczny nastrój, na próżno szukać radosnej atmosfery. To miasto leżące na terenach Autonomii Palestyńskiej jest zablokowane przez czołgi. To często stamtąd palestyńscy terroryści atakują Izraelczyków. Posłuchaj relacji specjalny wysłannik RMF, Piotra Salaka:
foto RMF
09:10