Sąd Okręgowy w Białymstoku przesłuchał ostatniego świadka z wniosku prokuratury w procesie czterech Czeczenów oskarżonych o wspierania Państwa Islamskiego. Świadek, kobieta, była pytana m.in. o leczenie w Polsce postrzelonego mężczyzny.
Czterech obywateli Rosji deklarujących narodowość czeczeńską jest oskarżonym o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej w Polsce i w Turcji. Mieli gromadzić pieniądze na potrzeby działań o charakterze terrorystycznym, prowadzonym przez Państwo Islamskie. W zarzutach jest mowa o blisko 9 tys. euro.
Według aktu oskarżenia, grupa działała od maja do października 2014 roku w Białymstoku, Łomży, Warszawie i innych miejscach w Polsce, a także w Turcji, rekrutując bojowników na tzw. dżihad, a także zajmowała się organizowaniem i kupowaniem sprzętu paramilitarnego.
Sprzęt miał trafiać do Syrii i Iraku. W śledztwie pojawia się też wątek leczenia w szpitalach w Łomży i Białymstoku Czeczenia rannego w walkach. Mężczyzna twierdził, że doznał ran w Czeczenii, jednak prokuratura twierdzi, że w Syrii.
Od zatrzymania przez ABW na początku 2015 roku oskarżeni są aresztowani. W poniedziałek sąd przedłużył ten areszt do maja. Wszyscy nie przyznają się do zarzutów.
Dziś białostocki sąd przesłuchiwał byłą pracownicę Fundacji "Ocalenie" w Łomży, która to organizacja zajmuje się pomaganiem uchodźcom. Kobieta ma pochodzenie czeczeńskie i status azylanta. W Polsce przebywała od jesieni 2003 roku, ale obecnie mieszka w Niemczech. W fundacji zajmowała się m.in. pomocą uchodźcom w kontaktach z urzędami i instytucjami polskimi. Wśród Czeczenów z Łomży była znana i poważana.
Opowiadała, że w 2014 roku w ośrodku pojawił się mężczyzna z raną postrzałową. Mówił, że doznał jej podczas walk z wojskami rosyjskimi w Czeczenii. Kobieta pomagała mu, by został przyjęty przez lekarza a potem trafił na operację (kulę usunięto mu w Białymstoku).
W jej wyjaśnieniach pojawił się też wątek Syrii. Jak przyznała dopytywana przez prokuratura, od żony tego mężczyzny usłyszała, iż do postrzału doszło nie w Czeczenii, a właśnie w Syrii.
Dodała, że ranny najpierw był traktowany w środowisku jako bohater wojenny, który walczył przeciwko Rosjanom z czasem jednak jego obecność stała się uciążliwa. Ostatecznie ów Czeczen wyjechał do Turcji, a jego rodzina - do Finlandii.
Czuję swoją winę, że nie obroniłam moich rodaków - uchodźców, którzy mieszkali bardzo długo w Łomży - mówiła, a sąd dopytywał co ma na myśli. Z kontekstu jej wypowiedzi wynikało, że chodzi o to, iż Czeczeni tam mieszkający wdali się w niebezpieczne kontakty, które zakończyły się oskarżeniem, a ona nie zareagowała na to w porę.
Powinnam była mu (mężczyźnie, który był ranny) powiedzieć, żeby szybko wyjechał - mówiła w zeznaniach składanych w śledztwie w prokuraturze. Zwracała np. uwagę, że on ciągle narzekał na warunki pobytu w Polsce.
Zapewniała, iż nie było żadnych zbiórek pieniędzy "na wojnę w Syrii". Ludzie boją się ideologii ISIS, w Łomży nikt na ten temat żadnej agitacji nie prowadził - dodała kobieta.
Po jej zeznaniach sąd uwzględnił wniosek adwokatów i obejrzał nagrania wideo, które mają być dowodem na to, iż zbiórka pieniędzy była prowadzona, ale na aparat słuchowy dla osoby poszkodowanej w Czeczenii. Nagrania były prezentowane z wyłączeniem jawności.
Proces został odroczony do drugiej połowy lutego, ma być wówczas przesłuchany w charakterze świadka funkcjonariusz ABW. Sąd wciąż czeka również na tłumaczenie, z czeczeńskiego i rosyjskiego na język polski, rozmów oskarżonych, nagranych w ramach tzw. kontroli operacyjnej przez ABW.
Na pierwszej rozprawie wnioskowali o to obrońcy. W ocenie ich klientów, dotychczasowe tłumaczenia nie są dokładne, a stanowią raczej streszczenie tych podsłuchów.
(az)