Nawet kilka milionów nieistniejących pojazdów wciąż - zgodnie z przepisami - figuruje w ogólnokrajowej ewidencji. Niektóre z nich mogły posłużyć do legalizacji kradzionych aut - stwierdza "Dziennik Polski".
Polacy jak ognia unikają wyrejestrowywania wycofywanych z ruchu aut. Co rok przybywa ok. 1,5 mln zarejestrowanych pojazdów, ale w tym samym czasie do formalnego wyrejestrowania zgłasza się ledwie ok. 200 tys. Szacuje się, że w urzędach znajduje się nawet kilka milionów nieaktualnych rejestracji.
Według danych ubezpieczycieli, w maju było ok. 17 mln obowiązkowych polis OC wydanych dla pojazdów. Ze statystyk MSWiA wynika z kolei, że liczba zarejestrowanych aut osobowych i ciężarowych znacznie przekraczała 20 mln. Do tego należy doliczyć inne zarejestrowane pojazdy, m.in. przyczepy, naczepy, ciągniki, motocykle.
Adam Małyszko, prezes Stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów, nie ma wątpliwości, że obecny system ewidencji pojazdów sprzyja nadużyciom. Z moich szacunków wynika, że ledwie kilka procent z tych kilku milionów zarejestrowanych i nieubezpieczonych aut wciąż rdzewieje na parkingach i w garażach. Reszta - choć figuruje w ewidencji - po prostu nie istnieje - mówi.
Niektóre pojazdy-widma mogły posłużyć do legalizacji kradzionych aut, inne pozostają na papierze, choć już dawno wymontowano z nich wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, a resztę pocięto na złom. Jeszcze inne, choć tych jest stosunkowo niewiele, stoją i niszczeją na osiedlowych parkingach i prywatnych posesjach.
Jak podkreśla dziennik, obowiązujące przepisy zezwalają właścicielom starych aut na omijanie standardowej procedury złomowania.