"Polska i Łotwa są sygnatariuszami Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, więc są one zobowiązane do wdrożenia środków wskazanych przez Europejski Trybunał Praw Człowieka" - poinformowało biuro prasowe Komisji Europejskiej w oświadczeniu przesłanym naszej dziennikarce w Brukseli. Chodzi o środki tymczasowe, które wydał we środę Trybunał Praw Człowieka, nakazując Polsce i Łotwie zapewnienie migrantom koczującym na granicy z Białorusią wody, żywności, ubrań, opieki medycznej i, jeśli to możliwe, tymczasowego schronienia.
W oświadczeniu KE podkreśla, że ważna jest zarówno ochrona granic zewnętrznych jak i przestrzeganie podstawowych praw człowieka. Stwierdza, do czego Polska jest zobowiązana, ale nie krytykuje w żaden sposób polskich władz.
Warto przypomnieć, że KE za sytuację na granicy obwinia Alaksandra Łukaszenkę. Ylva Johansson, komisarz UE ds. wewnętrznych podkreśliła, że problem na granicy Polski z Białorusią "to nie kwestia migracji, ale część agresji Łukaszenki na Polskę, Litwę i Łotwę w celu destabilizacji UE". KE już rozpoczęła przygotowania kolejnego pakietu sankcji przeciwko reżimowi w Mińsku właśnie w związku z tym celowym wywoływaniem kryzysu migracyjnego.
This area between the Poland and #Belarus borders is not a migration issue, but part of the aggression of Lukashenko toward Poland, Lithuania and Latvia, with the aim to destabilize the E.U.My interview with @StevenErlanger Bxl correspondent @nytimes https://t.co/nl90B9nchK
YlvaJohanssonAugust 27, 2021
Komisja w oświadczeniu zaznaczyła też, że śledzi dokładnie poczynania Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, nie komentuje jednak konkretnych jego wyroków ani postanowień.
Europejski Trybunał Praw Człowieka zdecydował, że Polska musi zapewnić migrantom koczującym przy jej granicy żywność, ubrania, opiekę medyczną i, jeśli to możliwe, tymczasowe schronienie. "Jednocześnie środki te nie powinny być rozumiane jako wymóg, by Polska wpuściła tych migrantów na swoje terytorium" - dodał ETPC.
Takie same wytyczne Trybunał przekazał Łotwie. ETPC poinformował też w komunikacie, że są to "środki tymczasowe" dotyczące 32 imigrantów znajdujących się w pobliżu granicy Polski i Białorusi oraz 41 irackich Kurdów koczujących przy granicy łotewsko-białoruskiej.
"Środki tymczasowe będą obowiązywać przez trzy tygodnie, do 15 września włącznie" - głosi komunikat.
"Wnioskujący w obu sprawach zabiegają o wjazd na Łotwę lub do Polski z domniemanym zamiarem zabiegania o międzynarodową ochronę. Jednak nie mogą obecnie dostać się do tych państw ani wrócić na Białoruś (która nie jest sygnatariuszem Europejskiej Konwencja Praw Człowieka)" - wyjaśnia ETPC.
Uchodźcy powołują się między innymi na artykuły Konwencji dotyczące prawa do życia, zakazu nieludzkiego lub poniżającego traktowania, a także "zabiegają o pomoc prawną, pomoc dotyczącą ich sytuacji materialnej (...), o to, by nie musieli wracać na Białoruś oraz o międzynarodową ochronę" - czytamy w komunikacie.
Od około trzech tygodni po białoruskiej stronie granicy koczuje grupa migrantów. Przejście do Polski uniemożliwiają im straż graniczna policja i wojsko.
Według informacji straży granicznej w obozowisku jest 24 osób z Iraku. Fundacja Ocalenie zapewnia z kolei, że są to 32 osoby z Afganistanu. Jej pracownicy, a także wolontariusze, który są w Usnarzu Górnym, komunikują się z imigrantami przez megafony.
Wolontariusze z fundacji Ocalenie, którzy mieszkają w miasteczku namiotowym po polskiej stronie granicy, informują, że koczujący skarżą się na problemy zdrowotne. Według informacji przekazanych poprzez tłumaczkę - część z nich ma gorączkę i krew w moczu.
Aktywiści za pomocą lornetek obserwują, co dzieje się w obozowisku migrantów, notują działania wojska, policji i straży granicznej.
Na szczęście nie sprawdziły się nasze obawy, że policja zechce nas stąd usunąć. Wczoraj przyjechało dużo policjantów i żołnierzy, myśleliśmy, że przyjechali po nas - mówi jedna z wolontariuszek.
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. We wspólnym oświadczeniu premierzy Polski i krajów bałtyckich ocenili, że kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Wezwali też władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.